Przyszła na świat 7 czerwca 1861 roku w miasteczku Faenza w północno-wschodnich Włoszech. Jej ojciec - Jakub był robotnikiem rolnym, matka – Róża trudniła się tkactwem, Santina – takie było jej imię, pomagała matce już jako mała dziewczynka. Matka uczyła ją nie tylko zawodu, ale też samodzielności w życiu.               Od dzieciństwa wiedziała, że jest powołana do wyłącznej służby Bogu, że jej serce należy do Boga. Gdy miała 21 lat zmarł jej ojciec, jej trzech braci zmarło w dzieciństwie, dwaj bracia zostali salezjanami, czuła się więc zobowiązana do pomocy matce, a równocześnie wzrastało w niej pragnienie wyłącznej służby Panu Bogu. W dniu 28 urodzin, gdy już nie mogła dłużej czekać z realizacją powołania, zwierzyła się księdzu proboszczowi, a ten nieoczekiwanie obiecał, że zaopiekuje się jej starszą mamą, tak, jak swoją własną. 4 listopada 1889 roku wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Szpitalnych Miłosierdzia w Rzymie – zawiózł ją tam ksiądz proboszcz. Była przekonana, że to jest jej miejsce w życiu. Potwierdzały to również przełożone w zgromadzeniu. Od początku formacji, jako nowicjuszka, bardzo gorliwie, z radością posługiwała chorym. 8 grudnia 1890 roku złożyła pierwsze śluby zakonne i otrzymała imię Rafaela. Cieszyła się z tego imienia i odkrywała w nim wezwanie by, tak jak jej patron pomagać chorym. Siostry Szpitalne, oprócz trzech ślubów: ubóstwa, posłuszeństwa i czystości składają czwarty ślub zobowiązujący je do pomocy chorym – ślub szpitalnictwa. Zauważono, że o chorych troszczy się z macierzyńską troskliwością, ciepłem i serdecznością – nauczyła się tego już w rodzinnym domu. W ramach formacji uczyła się pielęgniarstwa i farmacji. W 1905 roku złożyła śluby wieczyste. Chorzy nazywali ją mamą, przyjaciółką, a nawet aniołem, zawsze była dostępna, zawsze gotowa do pomocy, zawsze miała dobre słowo i uśmiech. Wiele lat była przełożoną i uważała, że to ona powinna służyć siostrom.                Pracowała intensywnie, jej dzień zaczynał się bardzo wcześnie, a po południu, zastępowała inne siostry, by mogły odpocząć. W chorych widziała Boga i to inspirowało ją do ofiarnej służby. Wiele czasu poświęcała na modlitwę i adorację Najświętszego Sakramentu. Początkowo pracowała w szpitalu św. Jana w Rzymie, potem została przeniesiona do szpitala św. Benedykta w Alatrii, tam pracowała w aptece. Potem skierowano ją do pracy w aptece w szpitalu we Frosinone, po 20 latach, w czasie II wojny światowej znowu była w Alatrii. Warunki pracy były trudne, brakowało personelu medycznego. Pracowała w szpitalnej aptece bardzo ofiarnie, mimo, że sama już była starsza i chora. Pomagała rannym żołnierzom. Gdy rozeszły się pogłoski, że po przegranej bitwie pod Monte Casino, Niemcy wycofując się, chcą zbombardować miasto i wysadzić szpital w Alatrii, tak, by gruz opóźnił pościg wojsk sojuszniczych, razem z księdzem biskupem Edoardo Facchini’m udała się do kwatery głównej generała Alberta Kesserling’a i prosiła, by nie bombardowano miasta i szpitala, który już był zaminowany. Jej prośba została wysłuchana: ocalało miasto i szpital. Uważano to za cud. Nazywana była nie tylko aniołem chorych, ale i miasta.                Mimo, że była chora, do końca życia pracowała w aptece szpitalnej. Zmarła 23 czerwca 1945 roku, w wieku 84 lat.               W dniu beatyfikacji 12 maja 1996 roku ojciec święty Jan Paweł II powiedział o niej: „Miłość do Boga inspirowała ją do służby na rzecz biednych i cierpiących. Swoje oddanie Bogu realizowała w cichej służbie chorym. Zawsze była gotowa do poświęcenia, zawsze dyspozycyjna w realizacji codziennych zadań, zarówno wobec tych, którzy przychodzili do niej po poradę i pocieszenie, jak i w sprawach administracyjnych. W naszych czasach, nierzadko naznaczonych obojętnością i pokusą zamknięcia się przed potrzebami innych, ta pokorna zakonnica jest pięknym przykładem kobiecości w pełni zrealizowanej poprzez bezinteresowny dar z siebie. Głosi i świadczy o ewangelicznej nadziei, ukazując tym, którzy cierpią w ciele i duchu, oblicze „Ojca miłosierdzia i Boga wszelkiej pociechy, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu” (1 Kor 1, 3-4).”

 

 

 

 

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl