Facebook

 

Migawki

Kontakt

3 kwietnia wspominamy bł. Ks. Piotra Dańkowskiego, prezbitera i męczennika.

 

Piotr urodził się Jordanowie na terenie archidiecezji krakowskiej. Rodzice utrzymywali się z pracy na gospodarstwie rolnym, ojciec dorabiał jeszcze jako szewc. Miał 2 braci. Maturę zdał w ówczesnym gimnazjum w Nowym Targu, w czasie nauki mieszkał w tamtejszej bursie. W 1926 roku wstąpił do seminarium duchownego w Krakowie. Święcenia kapłańskie otrzymał 1 lutego 1931 roku w kolegiacie św. Anny w Krakowie, z rąk ks. abpa Adama Sapiechy. W 1935 roku został posłany do pracy w parafii Najświętszej Rodziny w Zakopanem. Powierzono mu obowiązki katechety w zakopiańskich szkołach, był spowiednikiem sióstr Albertynek, angażował się w pracę społeczną. Kontynuował rozpoczętą w seminarium formację duchową: troszczył się o wzrost swojego życia duchowego, jego szczególnym rysem była pobożność maryjna.

 

Od początku wojny zaangażował się w działalność konspiracyjną. Słuchał komunikatów radiowych z Londynu – za posiadanie radia groziła kara śmierci – notował i rozprowadzał wiadomości. Pomagał mu w tym młodszy brat Stanisław, który pracował w Zakopanym jako nauczyciel. Na początku 1941 roku aresztowano wielu działaczy podziemia, ostrzegano go i radzono by wyjechał z Zakopanego. Nie zrobił tego, gdyż stwierdził, że nie może opuścić parafii, na którą posłał go Ks. Biskup.

 

Aresztowano go 10 maja 1941 roku i przesłuchiwano w bestialski sposób w przedwojennym hotelu „Palace”, słynnej katowni Podhala. Nie zdradził żadnego z działaczy konspiracyjnych. Był cichy, spokojny, skupiony, dzielił się swoją porcją chleba, na noc użyczał sutanny, komuś, kto był bardziej zziębnięty niż on. Po kilku miesiącach przewieziono go do więzienia w Tarnowie, a 15 grudnia 1941 roku do KL Auschwitz w Oświęcimiu Brzezince. Otrzymał numer obozowy 24 529, pracował w komandzie „Rajsko”, przygotowywali teren pod rozbudowę fabryki pracującej na rzecz armii niemieckiej, przez pewien czas pracował też w ogrodnictwie. Mimo niewolniczej pracy ponad siły, niedożywienia, wycieńczenia, ciągłych upokorzeń zachował duchowy pokój, był życzliwy dla współwięźniów, pomagał im jak tylko potrafił.

 

29 marca 1942 roku w Niedzielę Palmową zwierzył się przyjacielowi ks. Władysławowi Puczce z Białego Dunajca, że kapo zapowiedział mu „prawdziwą Drogę Krzyżową” na Wielki tydzień – kapłani byli szczególnie nienawidzeni i maltretowani. We Wielki Piątek rano, Ks. Władysławowi powiedział: „Znęcają się nade mną nieludzko. Ja już dzisiaj umrę, powiedz im, żeby mi dali spokojnie umrzeć”. Tego dnia był wyjątkowo torturowany w czasie pracy. Wtłoczono mu na głowę „koronę” z drutu kolczastego, kazano nieść belkę i przeganiano go, był przy tym bity. Osłabionego koledzy zanieśli na obozową pryczę, ks. Władysław zdążył go rozgrzeszyć, a on odpowiedział: „Do zobaczenia w niebie”. Zmarł 3 kwietnia 1942 roku we Wielki Piątek obejmując tą belkę.

 

Kiedyś ks. Piotr w zapiskach duchowych napisał: „Postępować w doskonałość by się Bogu podobać i służyć” - zaświadczył o tym życiem. Pozostał kapłanem wiernym Panu Jezusowi do końca.

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl