Facebook

 

Migawki

Kontakt

 

            Urodził się w 1764 roku w północnej części Wietnamu. Do przyjęcia święceń kapłańskich przygotowywał go Ks. bp Ignacy Delgado (męczennik i późniejszy święty) i on go wyświęcił na kapłana. Wincenty miał wtedy 40 lat. Bardzo gorliwie rozpoczął pracę duszpasterską. Był człowiekiem bardzo łagodnym, uprzejmym – jego świętość widoczna była na twarzy, nawet u prześladowców wzbudzał szacunek i respekt. Wkrótce został zdradzony, uwięziony i zmuszony do ciężkiej pracy. Po miesiącu uratowali go przyjaciele. W wieku 43 lat poprosił o przyjęcie do Zakonu Dominikańskiego. Po roku, 8 czerwca 1838 roku ponownie został uwięziony. Mandaryn, który prowadził rozprawę sądową korzystając ze swoich wpływów, usiłował uchronić go przed karą śmierci i prosił, by powiedział, że nie jest kapłanem, tylko lekarzem. Wincenty radykalnie i bez zastanowienia sprzeciwił się tej propozycji. Powiedział: „Nie jestem lekarzem, jestem księdzem. Moim obowiązkiem jest składanie ofiar Bogu i głoszenie wiary w Jezusa Chrystusa, za którego jestem gotów umrzeć. Nie przyjmuję oferty uwolnienia za cenę kłamstwa.” Zgodnie z procedurą poinformowano o tym cesarza. Cesarz osobiście napisał wyrok skazujący gorliwego, dobrego i łagodnego Kapłana. Kapłana, który w życiu był roztropny, mądry i wszystkim potrzebującym okazywał zawsze wielkie miłosierdzie. 30 czerwca 1838 roku 74-letni Wawrzyniec spokojny, z radością i godnością szedł na miejsce stracenia. Został ścięty mieczem za to, że był kapłanem i nauczał religii chrześcijańskiej.

            Beatyfikowany był 27 maja 1900 roku, a kanonizowany 19 czerwca 1988 roku.

 

 

 

            Szymon pochodził z Betsaidy, miejscowości położonej nad Jeziorem Galilejskim. Jego ojciec był rybakiem, on też miał duże doświadczenie w tym zawodzie. Był bratem Andrzeja, nie wiadomo czy miał jeszcze więcej rodzeństwa. Szymon był żonaty. Mieszkał w Kafarnaum, tam Pan Jezus uzdrowił jego teściową (Mk 1, 29-31; Łk 4, 38-39). To Andrzej pierwszy spotkał Pana Jezusa i przyprowadził do Niego Szymona. Pan Jezus zmienił jego imię z Szymona na Piotr – Skała. Piotr z Andrzejem po pewnym czasie, po cudownym połowie ryb, na stałe zostali uczniami Pana Jezusa (por. Łk 5, 1-11). Piotr słuchał nauk Pana Jezusa, widział cuda, których dokonywał, ale tylko Piotr razem z Janem i Jakubem byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira (Mt 9, 23-26; Mk 5, 35-43; Łk 8, 49-56), przemienienia na górze Tabor (Mt 17, 1-13; Mk 9, 2-13; Łk 9, 28-36) i modlitwy w Ogrodzie Oliwnym (Mt 26, 37-46; Mk 14, 33-42; Łk 22, 41-46). Gdy Pan Jezus zapytał Apostołów za kogo Go uważają, Piotr w imieniu wszystkich zapewnił: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Pan Jezus powiedział mu wtedy: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jana. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr (czyli skała), i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 18-19) – Pan Jezus ustanowił go papieżem, przekazał mu władzę w Kościele. Ostatecznie Pan Jezus potwierdził jego władzę pasterską w Kościele, gdy już po Zmartwychwstaniu, Piotr 3 razy wyznał miłość Panu Jezusowi – wtedy Pan Jezus powiedział: „Paś owce moje” (J 21, 15-19). Pan Jezus przekazał mu taką odpowiedzialność w Kościele, mimo, że znał słabości Piotra. Gdy Pan Jezus zapowiadał swoją Mękę i Śmierć, Piotr stanowczo zaprzeczał: „Panie, niech Cię Bóg broni! nie przyjdzie to na Ciebie. Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (por. Mt 16, 22-23). Po Ostatniej Wieczerzy, gdy szli już do Ogrodu Oliwnego, tuż przed pojmaniem Pana Jezusa Piotr zapewniał Go o swojej dla Niego wierności: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. Jezus mu rzekł: „Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz»” Na to Piotr: „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie”. Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie. (Mt 26, 33-35). W Ogrodzie Oliwnym bronił Pana Jezusa i w swojej porywczości, w zamieszaniu przy pojmaniu Pana Jezusa uciął ucho słudze arcykapłana, Malchusowi (Mt 26, 51-54; Mk 14, 47; Łk 22, 49-50; J 18, 10-11). Wraz z Janem, poszedł za Chrystusem aż na podwórze arcykapłana. Tam, rozpoznano, że jest uczniem Pana Jezusa i  trzykrotnie ze strachu wyrzekł się Jezusa, dwukrotnie potwierdził to zaparcie się Chrystusa przysięgą. Zaparł się Pana Jezusa nie przed królem, czy sądem, ale przed kobietą – służącą! Kiedy zapiał kogut, przypomniał sobie słowa Mistrza i gorzko zapłakał (Mt 26, 69-75; Mk 14, 66-72; Łk 22, 54-62; J 18, 15-27). Po Zmartwychwstaniu Piotr kilka razy spotkał się z Panem Jezusem, a po Zesłaniu Ducha Świętego odważnie głosił w Jerozolimie Dobrą Nowinę o Panu Jezusie, dzięki temu wielu Żydów zostało chrześcijanami, Piotr założył pierwszą wspólnotę chrześcijan w Jerozolimie. W tajemniczym widzeniu, Pan Jezus pouczył go, że ma także pogan przyjmować do wspólnoty powstającego Kościoła i nakazał mu udać się do domu oficera rzymskiego - poganina, Korneliusza, który nawrócił się na chrześcijaństwo (Dz 10, 1-48). Gdy była taka potrzeba Piotr rozstrzygał spory i podejmował decyzje – realizował swoją misję pasterską w Kościele (por. Dz 15, 1-12). Po wybuchu prześladowania chrześcijan został pojmany, osadzony w więzieniu i miał być wydany na stracenie Żydom. Jednak anioł Pański wybawił go cudownie z więzienia i od śmierci (Dz 12, 1-17). Wkrótce po uwolnieniu Piotr udał się do Antiochii, i tam prowadził działalność apostolską (Ga 2, 11-14). Stamtąd pojechał do Azji Mniejszej i Koryntu (2 P 1, 1), a ostatecznie do Rzymu. Tam poniósł śmierć męczeńską za panowania cesarza Nerona ok. 64 roku. Oddał życie za swojego Mistrza umierając na odwróconym krzyżu, głową w dół (św. Piotr miał powiedzieć, że nie jest godzien umierać jak Pan Jezus) - śmierć męczeńską przepowiedział mu Pan Jezus (J 21, 18-19). Poniósł śmierć na wzgórzu watykańskim w Rzymie, nad jego grobem wznosi się bazylika św. Piotra.

 

Szaweł pochodził z Tarsu w Cylicji, na terenie dzisiejszej Turcji (Dz 21, 39; 22, 3), tam jego przodkowie zostali przesiedleni z Galilei. Pochodził z rodziny należącej do pokolenia Beniamina, (Rz 11, 1) dumny był z tego, że jest faryzeuszem, (Dz 23, 6), równocześnie był obywatelem rzymskim, co dawało mu pewne przywileje. Prawdopodobnie od swojego ojca nauczył się wyrabiania namiotów (Dz 18, 3). Wiadomo, że miał siostrę (Dz 23, 16). Początkowo uczył się miejscowych szkołach (por. Tt 1, 12) - w wieku ok. 13 - 16 lat udał się do Jerozolimy by „u stóp Gamaliela” znanego nauczyciela pogłębiać swoją wiedzę (Dz 22, 3). Należał prawdopodobnie do radykalnego odłamu faryzeuszy (Ga 1, 14).  Nie znał Pana Jezusa. Słyszał o  chrześcijanach i szczerze ich nienawidził, uważając ich za odstępców i odszczepieńców. Z satysfakcją asystował przy męczeńskiej śmierci św. Szczepana (Dz 7, 58). Nie mając jednak pełnych lat 30, nie mógł wykonywać wyroku śmierci. Pilnował tylko szat oprawców (Dz 7, 58-60).

            Kiedy Szaweł doszedł do wymaganej pełnoletniości, (30 lat) udał się do najwyższych kapłanów i Sanhedrynu, aby otrzymać listy polecające do Damaszku. Dowiedział się, że uciekła tam spora grupa chrześcijan, chroniąc się przed prześladowaniem, jakie wybuchło w Jerozolimie (Dz 9, 1-3). Gdy Szaweł był blisko murów Damaszku, w tajemniczy sposób spotkał go Chrystus Zmartwychwstały, powalił na ziemię, oślepił i w jednej chwili objawił mu, że jest w błędzie; że nauka, którą tak zaciekle zwalczał, jest prawdziwą; że chrześcijaństwo jest wypełnieniem obietnic Starego Przymierza; że Chrystus nie jest zwodzicielem, ale tak długo oczekiwanym i zapowiadanym Mesjaszem. Było to w ok. 35 roku po narodzeniu Chrystusa (por. Ga 1, 15-16; Dz 9, 1-30). To doświadczenie duchowe było początkiem jego misji apostolskiej. Przyjął chrzest od Ananiasza, otrzymał imię Paweł i rozpoczął działalność misyjną, sam siebie nazywał apostołem Jezusa Chrystusa. On, który tak zajadle prześladował chrześcijan, teraz bardzo gorliwie, do końca swojego życia, głosił naukę Pana Jezusa (Dz 9, 10-18). To był cel jego życia, odwiedził wiele ówczesnych znaczących miast i wszędzie zakładał gminy (parafie) chrześcijańskie. Pokonał ok. 10 tys. km dróg morskich i lądowych. Nie zniechęcały go trudy, porażki, różne niebezpieczeństwa. Sam o sobie napisał: „To wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa.” (Flp 3, 7-8). Ok. roku 60 został aresztowany w Jerozolimie przez Żydów, którzy czyhali na jego życie, wtedy powołał się na to, że jest obywatelem rzymskim i powinien być sądzony przez cesarza. Przebywał jednak w więzieniu w Cezarei Palestyńskiej ponad dwa lata, głosząc i tam Chrystusa. W drodze do Rzymu statek wiozący więźniów rozbił się u wybrzeży Malty. Na wyspie Paweł spędził trzy miesiące zimowe, w tym czasie nawrócił wielu mieszkańców tej wyspy. W Rzymie także jakiś czas spędził jako więzień, ale z powodu braku dowodów winy (Żydzi z Jerozolimy nie stawili się na rozprawę sądową) został wypuszczony na wolność. Z więzienia w Rzymie Paweł wysłał wiele listów do poszczególnych gmin chrześcijańskich i znanych sobie osób. Pobyt w wiezieniu też wykorzystał na głoszenie Ewangelii: mieszkał w wynajętym mieszkaniu i tam dozorował go strażnik, cieszył się więc pewną swobodą (por. Dz. 21 30- 31). Po wyjściu na wolność dalej prowadził działalność apostolską. Nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach został ponownie aresztowany i skazany na śmierć, za to, że głosił naukę Pana Jezusa. Jako obywatel rzymski zginął przez ścięcie mieczem, w latach 60 – tych pierwszego stulecia, w Rzymie.

            Spotkanie z Chrystusem pod Damaszkiem było dla św. Pawła tak ważne, tak radykalnie zmieniło jego życie, że odtąd mimo różnych przeszkód i przeciwności miał tylko jeden cel: głosić wszystkim ludziom w porę i nie w porę naukę o Panu Jezusie, który jest jedynym Zbawicielem świata.

            W Rzymie szczególnie jest czczony w bazylice św. Pawła za Murami, wg tradycji tam znajduje się jego grób.

 

Modlitwa

Boże, Ty nam dałeś dzień świętej radości w uroczystość Piotra i Pawła, spraw, aby Twój Kościół wiernie zachowywał naukę Apostołów, od których otrzymał zaczątek wiary. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa.[1]

 

[1] Liturgia Godzin t. III, Poznań 1987, s. 1282.

            Urodził się w 1767 roku na północy Wietnamu. Był katolikiem, katechistą i tercjarzem dominikańskim. Miał 73 lata, gdy został aresztowany. W czasie przesłuchań nieugięcie wyznawał wiarę w Boga. Nie złamało go ani przekupstwo, ani groźby, ani upokorzenia – nagiego wystawiano go na szyderstwa i obelgi ludu. Jednak, pewnego dnia, torturowany załamał się: dwukrotnie podeptał krzyż. Tłum drwił z niego, a on w tym momencie doświadczył łaski Bożej, uświadomił sobie jak ciężkim grzechem jest wyparcie się Pana Boga. Zapłakał, wyznał swój grzech, pokutował. To doświadczenie umocniło jego wiarę. Dzięki łasce Bożej znosił jeszcze cięższe tortury niż dotychczas. Kiedyś mandaryn zaprosił go na przyjęcie, zachęcał do jedzenia, by miał siły podeptać krzyż. Tomasz sprzeciwił się. Mandaryn, w odwecie zabronił podawania mu jakiegokolwiek posiłku. W więzieniu był nie tylko głodzony, ale często bity, na skutek tego stracił wzrok. Jeden ze strażników więziennych, który nie był chrześcijaninem, z narażeniem swojego życia, czasem potajemnie przynosił mu coś do jedzenia. Także ryzykując życie przyniósł mu nowe ubranie, a stare, pokrwawione zabrał, dał katolikom, by mogli mieć jego relikwie – Tomasz już w więzieniu był uważany za Świętego -. Ten strażnik, gdy widział, że życie Tomasza już się kończy, prosił go, jak Dobry Łotr Panu Jezusa: „Pamiętaj o mnie, gdy będziesz w niebie.”

            Tomasz zmarł 27 czerwca 1840 roku, miał 75 lat.

 

 

 

            Wiadomo o niej tylko, że urodziła się w 1849 roku w prowincji Hebei na północy Chin. Była gorliwą chrześcijanką, znana była z pracowitości. W wieku 18 lat, posłuszna woli rodziców, wyszła za mąż. Wielką jej radością było to, że jeden z jej synów został kapłanem i mogła uczestniczyć we Mszy św., którą on odprawiał. Gdy rozpoczęły się prześladowania chrześcijan uciekła, ale zreflektowała się i wróciła do domu. Zmuszana do wyparcia się wiary przez prześladowców, mężnie wyznała wiarę w Pana Jezusa, zginęła przez ścięcie 28 czerwca 1900 roku. Miała 51 lat. Beatyfikowana była 24 listopada 1946 roku, a kanonizowana 1 października 2000 roku.

 

            Wiadomo o nim tylko, że urodził w 1840 roku w prowincji Hebei na północy Chin. Był katolikiem. Pracował jako katecheta i lekarz. Był dość znaną osobą w okolicy. W czasie prześladowania chrześcijan pozostali członkowie jego rodziny wyparli się wiary. On na początku prześladowania uciekł ze swojego domu i usiłował schronić się na wsi. Został tam pojmany i przyprowadzony do rodzinnego miasta. Przywiązano go do drzewa i prześladowcy i przyjaciele namawiali go do wyparcia się wiary. Józef mężnie trwał wierze w Pana Jezusa, za to został ścięty 26 czerwca 1900 roku, miał 60 lat.

            Beatyfikowany był 17 kwietnia 1955 roku, a kanonizowany 1 października 2000 roku.

 

 

 

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl