Facebook

 

Migawki

Kontakt

Data jego urodzenia nie jest znana, prawdopodobnie urodził się około roku 1180. Należał do znanego rodu Odrowążów. Był bratem św. Jacka. Był kapłanem i opiekował się kościołem w Sandomierzu. Wraz z Jackiem i z biskupem krakowskim Iwonem Odrowążem udał się do Rzymu. Tam w 1221 roku, został przyjęty przez św. Dominika, razem z Jackiem do nowego zakonu OO. Dominikanów, a rok później powrócił przez Austrię, Morawy i Czechy do Krakowa. Tradycja podaje, że założył pierwszy czeski klasztor św. Klemensa w Pradze. Krótko zatrzymał się w Krakowie, udał się do Wrocławia, gdzie między innymi głosił kazania w kościele św. Marcina na Ostrowie Tumskim.

 

W 1226 roku przy kościele św. Wojciecha założył został klasztor dominikański. Był znanym kaznodzieją, głosił tak płomienne kazania, że wielu ludzi się nawracało po ich wysłuchaniu. 6 kwietnia 1241 roku był świadkiem niszczycielskiego najazdu Mongołów, którzy spalili lewobrzeżne miasto. Z tym wydarzeniem związana jest opowieść przekazana przez Jana Długosza o cudownym ocaleniu Ostrowa Tumskiego przez bł. Czesława. Dzięki jego gorącym modlitwom pojawił się nad jego głową, zstępujący z nieba słup ognia, który tak przeraził najeźdźców, że odstąpili od murów miasta i udali się pod Legnicę.

 

Czesław zmarł w opinii świętości 15 lipca 1242 roku. Jest jednym z pierwszych Dominikanów w Polsce. W 1945 roku kościół św. Wojciecha legł w gruzach, ocalała tylko kaplica, w której znajduje się grób bł. Czesława. Jest on patronem Wrocławia.

Urodziła się w 327 roku w wyjątkowej rodzinie: jej matka – Emilia z Cezarei i 3 braci: Bazyli Wielki, Piotr z Sebasty i Grzegorz z Nyssy zostało świętymi. W małżeństwie Emilii i Bazylego urodziło się 10 dzieci – 4 z nich zostało świętymi. Urodziła się w Cezarei Kapadockiej na terenie dzisiejszej Turcji. Matka nie oddała jej na wychowanie mamce, jak to wtedy było w zwyczaju, ale sama ją wychowywała i przekazała dar wiary. Często razem czytały Pismo św. i modliły się.

 

Słynęła z niespotykanej urody, wielu konkurentów starało się o jej rękę. W wieku 12 lat zaręczono ją z młodym prawnikiem, nie jest znane jego imię, ale ten zmarł. Makryna z wielkim oddaniem zajęła się wychowaniem młodszego rodzeństwa, gdyż prawie równocześnie zmarła jej matka. Makryna prowadziła dom kierując się zasadami chrześcijańskimi. Gdy rodzeństwo już się usamodzielniło, opuściła dom rodzinny i w Amazji nad rzeką Iris, w Turcji, założyła klasztor. Tam dużo pokutowała, nadal czytała Pismo św., całkowicie oddała się Panu Bogu. W 379 roku ciężko zachorowała. Przed śmiercią odwiedził ją jej brat Grzegorz z Nyssy. Rozmawiali o zmartwychwstaniu. Treść tych rozmów Grzegorz z Nyssy zapisał w dziełach: „O duszy i zmartwychwstaniu” i „Życie św. Makryny”. W przeddzień śmierci wyszeptała modlitwę: „Wyzwoliłeś nas Panie, od lęku śmierci. Ześlij mi teraz anioła światła, aby mnie doprowadził do miejsca odpocznienia.”

 

Zmarła w lipcu 379 roku, miała ok. 52 lata.

17 lipca czcimy święte Justę i Rufinę, męczennice.

 

Justa urodziła się w 268 roku, a Rufina w 270 roku w Sewilli w Hiszpanii w biednej, ale pobożnej rodzinie chrześcijańskiej, były siostrami. Ich ojciec był garncarzem, a one trudniły się handlem porcelaną z rodzinnego warsztatu. Gdy zwrócono się do nich, by podarowały wazę na pogańskie święta ku czci greckiego bożka Adonisa – odmówiły. Z tego powodu rozbito im naczynia porcelanowe, a one rozbiły posążek bóstwa. To było przyczyną ich aresztowania i torturowania. Torturowano je fizycznie i psychicznie. W więzieniu cierpiały z bólu, głodu i pragnienia. Ponieważ nie wyparły się wiary w Chrystusa – skazano je na śmierć. Justa zmarła wcześniej w więzieniu. Rufina patrzyła na śmierć siostry, cierpiała, ale nie załamała się – wytrwała w wierze. Skazano ją na pożarcie przez lwy, gdy zwierzęta nie zaatakowały jej, stracono ją przez ścięcie mieczem. Ciało Justy pochował biskup Sabin, a ciało Rufiny zostało spalone. Zginęły w obronie wiary za panowania Dioklecjana w 287 roku. Justa miała 19 lat, Rufina – 17.

 

Od VI wieku były czczone w Andaluzji w Hiszpanii. W XIII w. hiszpański król św. Ferdynand III na miejscu ich męczeństwa wzniósł kościół i klasztor dla Sióstr Augustianek. Są patronkami Sewilli – stolicy Andaluzji, garncarzy, sprzedawców porcelany.

Szymon urodził się ok. 1440 roku w Lipnicy Murowanej (na terenie diec. tarnowskiej). Jego rodzice Grzegorz i Anna nie byli zbyt zamożnymi ludźmi, ale zadbali i wykształcenie syna. Jego ojciec był piekarzem. Szymon od dziecka pomagał ojcu, sprzedawał pieczywo, jednak uboższym ludziom rozdawał je za darmo. Gdy miał ok. 14 lat wysłano go do Krakowa. Tam studiował geometrię, arytmetykę, astronomię, muzykę w Akademii Krakowskiej. Po 3 latach studiów uzyskał tytuł bakałarza (dzisiejszy licencjat), jednak nie kontynuował nauki, ale wstąpił do nowo powstałego Zakonu OO. Franciszkanów - Bernardynów w Krakowie.

 

Po odbyciu odpowiedniej formacji złożył śluby zakonne, i przyjął święcenia kapłańskie w wieku ok. dwudziestu kilku lat. Krótko był w klasztorze w Tarnowie, resztę życia przeżył w Krakowie. Głosił tak mądre a równocześnie proste i porywające kazania, że przyczynił się nie tylko do nawrócenia wielu ludzi, ale został zaproszony do głoszenia kazań królowi w katedrze na Wawelu – był kaznodzieją królewskim – to był wielki zaszczyt i wyróżnienie. Kazania głoszono wtedy w jęz. łacińskim, takie wyróżnienie świadczyło o jego wykształceniu i umiejętności głoszenia kazań. Pod wpływem jego kazań wielu młodych mężczyzn wstąpiło do klasztoru. Głosił kult Najświętszego Sakramentu, Imienia Jezus i Matki Bożej. Słynął z wielkiej surowości życia. Zajmował się też przepisywaniem starych ksiąg. Od lipca 1482 do 6 stycznia 1483 w Krakowie epidemia cholery zbierała śmiertelne żniwo. Wraz z innymi zakonnikami opiekował się chorymi, pielęgnował, udzielał sakramentów św., grzebał umarłych. Zaraził się przy tej posłudze. Zmarł po 6 dniach choroby ok. godz. 15, 18 lipca 1482 roku, miał ok. 42 lata. Pogrzebany był tego samego dnia wieczorem. Zaraz po jego śmierci za jego przyczyną działy się różne cuda.

 

Beatyfikowany był 16 lutego 1658, a kanonizowany był 3 czerwca 2007 roku. Wtedy papież Benedykt XVI o nim powiedział: „Święty, Szymon z Lipnicy, wielki syn ziemi polskiej i świadek Chrystusa, o duchowości św. Franciszka z Asyżu, żył w odległych czasach, ale właśnie dziś jest dany Kościołowi jako aktualny wzór chrześcijanina, który — zainspirowany duchem Ewangelii — gotów jest oddać życie za braci. Tak też, przepełniony miłosierną miłością, którą czerpał z Eucharystii, nie ociągał się z niesieniem pomocy chorym dotkniętym zarazą, która i jego doprowadziła do śmierci. Dziś w sposób szczególny zawierzamy jego opiece tych, którzy cierpią z powodu ubóstwa, choroby, osamotnienia i niesprawiedliwości społecznej. Przez jego wstawiennictwo prosimy dla nas o łaskę wytrwałej, czynnej miłości do Chrystusa i do braci.”

Góra Karmel w Izraelu położona jest nad brzegiem Morza Śródziemnego. W VIII w. przed Chrystusem mieszkał tam prorok Eliasz. W XII wieku osiedlili się na tej Górze zakonnicy i od nazwy tej góry nazwani zostali Karmelitami. Zakonnicy szybko dotarli na tereny dzisiejszej Anglii i tam się rozwijali.

 

Św. Szymon Stock, szósty przełożony generalny zakonu karmelitów wielokrotnie błagał Maryję o pomoc dla zakonu. W czasie jednej z modlitw w Cambridge, w nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku, ujrzał Bożą Rodzicielkę w otoczeniu Aniołów. Podała mu Ona brązową szatę i powiedziała: „Przyjmij, synu, szkaplerz twego zakonu, jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania.”

 

Szkaplerz to jest część szat zakonnych, część ubioru zakonnika czy siostry zakonnej. Szkaplerze noszą niektórzy zakonnicy, to jest taka prostokątna część materiału noszona na habicie z przodu i z tylu na plecach. Ze względów praktycznych nosi się też małe szpalerze, takie małe kawałki materiału na piersiach i na plecach. Szkaplerz mają przywilej nakładać OO. Karmelici. Istnieje przekonanie, że tego, kto nosi szkaplerz Matka Boża wybawi z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci.

 

Wielkim czcicielem Matki Bożej z góry Karmel – nazywanej też Matką Bożą Szkaplerzną był św. Jan Paweł II. Kiedyś wyznał: „Szkaplerz, który przyjąłem z rąk o. Sylwestra, noszę zawsze, a chociaż mieszkałem w cieniu kościoła parafialnego, wasz kościół na Górce był mi zawsze bardzo drogi. Wśród wielu nabożeństw, które urzekały mą dziecięcą duszę, najgorliwiej korzystałem z nowenny przed uroczystością Matki Bożej z Góry Karmel. Był to czas wakacji, miesiąc lipiec. Dawniej nie wyjeżdżało się na wczasy, jak obecnie. Wakacje spędzałem w Wadowicach, więc nigdy do czasu mojego wyjazdu z Wadowic nie opuszczałem popołudniowych nabożeństw w czasie nowenny. Czasem trudno się było oderwać od kolegów, wyjść z orzeźwiających fal kochanej Skawy, ale melodyjny glos karmelitańskich dzwonów był taki mocny, taki przenikający do głębi duszy, więc szedłem. Tak, tak, mieszkałem obok kościoła parafialnego, ale wzrastałem w waszym kościele karmelitańskim.” W Wadowicach, w mieście gdzie urodził się Karol Wojtyła jest klasztor OO. Karmelitów, potem jako Papież często wspominał związek z tym kościołem, wspominał, że tam poznał duchowość karmelitańską.

 

Oczywiście nie wystarczy tylko nosić szkaplerz, nie można szkaplerza traktować jak talizmanu i myśleć że samo noszenie szkaplerza ochroni nas od zła, mogłoby to wskazywać na pogańskie myślenie, noszenie szkaplerza zobowiązuje to tego, by żyć tak jak przystało na sługę Maryi – bo OO. Karmelici uważają się za sługi Matki Bożej; noszenie szkaplerza zobowiązuje do modlitwy za przyczyną Matki Bożej, szczególnie polecana jest modlitwa „Pod Twoją obronę”.

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl