Facebook

 

Migawki

Kontakt

 

 

            Urodziła się w 1656 roku w szczepie Indian należących do ligi irokeskiej, w dzisiejszym stanie Nowy Jork. Ojciec prawdopodobnie był wodzem plemienia. Matka - chrześcijanką, ale praktyki religijne spełniała w ukryciu. Pamiątką po niej był różaniec. Rodzice zmarli w czasie epidemii ospy, gdy miała 4 lata. Przeżyła, ale konsekwencją choroby była zniekształcona twarz i osłabiony wzrok. Wychowywała ją rodzina wuja. W 1676 roku ochrzcili ją jezuici, prowadzący tam misję pokojową. Przyjęła imię Katarzyna. Jako chrześcijanka była niezrozumiana. Prześladowano ją za to, że nie pracowała w niedziele, zrezygnowała z praktyk pogańskich, nie chciała wyjść za mąż. Wybaczyła, ale uciekła i po ok. 2 tygodniowej wędrówce dotarła do oddalonej o ok. 360 km misji św. Franciszka Ksawerego koło Montrealu. W nowej osadzie, podejmowała proste prace kobiece, pielęgnowała chorych, starych, uczyła dzieci katechizmu i modlitwy. Wiele czasu spędzała na gorliwej modlitwie. Zmarła 17 kwietnia 1680 roku. Do jej grobu pielgrzymowali Indianie i koloniści francuscy mimo, że tylko jej plemię nie zawarło pokoju z Francuzami w 1666 roku.

 

            W czasie beatyfikacji Jan Paweł II wygłosił pochwałę ku czci pierwszej świeckiej Indianki: „Katarzyna zmarła gdy miała 24 lata: Katarzyna - Lilia Mohawków. (…) Była osobą miłą, delikatną i pracowitą, spędzającą cały czas na pracy, modlitwie i rozmyślaniu. W wieku 20 lat została ochrzczona. Nawet, gdy podążała ze swoim plemieniem w okresie polowań, kontynuowała swoje praktyki religijne w lesie, przed chropowatym krzyżem, który sama wyrzeźbiła. Kiedy jej rodzina nalegała, by wyszła za mąż, odpowiadała bardzo pogodnie i spokojnie, że Jezus jest jej jedynym Oblubieńcem. (…) 25 marca 1679 roku w wieku 23 lat, za zgodą swojego ojca duchownego, Katarzyna złożyła dozgonny ślub dziewictwa. O ile wiadomo był to pierwszy taki przypadek wśród Indian Ameryki Północnej. Ostatnie miesiące jej życia są coraz czystszym przejawem jej stałości w wierze, głębokiej pokory, spokojnego poddania się i promieniującej radości, nawet wśród ciężkich cierpień, jakich doświadczała. Jej ostatnie słowa proste i wzniosłe, wyszeptane w chwili śmierci, są wzniosłym hymnem podsumowującym jej życie w najczystszej miłości: «Jezu, kocham Cię»”.

            Jan Paweł II podczas XVII Światowych Dni Młodzieży 28 lipca 2002 roku w Toronto wzywał młodych do świętości: „Świętość nie jest kwestią wieku; świętość to życie w Duchu Świętym, czego przykładem tu w Ameryce jest Katarzyna Tekakwitha”.

            W homilii w dniu kanonizacji 21 października 2012 roku Benedykt XVI zwrócił uwagę, że: „Prowadząc proste życie, Katarzyna pozostała wierna swojej miłości do Jezusa, modlitwie i codziennej Mszy św. Jej największym pragnieniem było poznać Boga i robić to, co się Jemu podoba. Katarzyna wywiera na nas wrażenie przez działanie łaski w jej życiu, pozbawionym wsparcia zewnętrznego, i przez odwagę w powołaniu, tak szczególnym w jej kulturze. Wiara i kultura wzajemnie się w niej wzbogacają! Niech jej przykład pomoże nam żyć miłością do Jezusa tam, gdzie jesteśmy, nie wypierając się tego, kim jesteśmy!”

 

            Patronuje ekologom, wygnańcom, sierotom, ludziom wyśmiewanym z powodu pobożności.

 

 

 

 

            Bernadeta urodziła się 7 stycznia 1844 roku, dwa dni po urodzeniu była ochrzczona. Rodzina, w której urodziła się Bernadeta była bardzo biedna, rodzice i czwórka dzieci mieszkali w dawnej celi więziennej, gdzie panował przenikliwy chłód i wilgoć. Ta nora, trudno to miejsce inaczej nazwać, nie nadawała się do tego, by tam przebywali więźniowie, była opuszczona, więc zamieszkała tam rodzina Soubirous. Jej ojciec był właścicielem młyna, ale prowadził taki tryb życia, że stracił młyn, dom i potem by zapewnić rodzinie jakiekolwiek warunki do życia podejmował różne, mało płatne prace dorywcze. Żyli w niewyobrażalnej biedzie. W wieku 11 lat Bernadeta poszła do swojej ciotki i tam pasła owce. Po 3 latach wróciła. Z trudem przyswoiła sobie katechizm, by mogła przystąpić do pierwszej Komunii św. w wieku 14 lat.

            Bernadeta, jak i jej rodzeństwo od wczesnego dzieciństwa, podejmowała różne, drobne prace domowe. 11 lutego 1858 roku, Bernadeta wraz z siostrą i koleżanką udały się zbierać gałęzie na opał. Przy grocie Massabielle w Lourdes Bernadeta zobaczyła unoszącą się nad krzakiem niezwykle piękną Panią w białej sukni, która trzymała w dłoni różaniec. Bernadeta tak opisała spotkania z Matką Bożą: „Pewnego dnia, kiedy wraz z dwiema dziewczynkami udałam się nad rzekę Gave, aby nazbierać chrustu, usłyszałam jakby szelest wiatru. Obróciłam się ku łące, ale zobaczyłam, iż gałązki drzew nie poruszają się wcale. Uniosłam wtedy głowę i spojrzałam w kierunku groty. Zobaczyłam Panią odzianą w białe szaty. Miała na sobie białą suknię, przepasana była niebieską wstęgą, na każdej z Jej stóp spoczywała złocista róża. Taki sam kolor miały ziarenka Jej różańca.

            Kiedy Ją zobaczyłam, przetarłam oczy sądząc, iż mi się przywidziało. Zaraz też włożyłam rękę do kieszonki i znalazłam swój różaniec. Chciałam przeżegnać się, ale nie mogłam unieść opadającej ręki. Dopiero kiedy Pani uczyniła znak krzyża, wtedy i ja drżącą ręką spróbowałam, i udało się. Równocześnie zaczęłam odmawiać różaniec. Także Pani przesuwała ziarenka różańca, ale nie poruszała wargami. Kiedy skończyłam odmawianie, widzenie ustało natychmiast. (…)

             

            Przez piętnaście dni powracałam na to miejsce, a Pani ukazywała mi się za każdym razem, z wyjątkiem jednego wtorku i piątku. Polecała na nowo, abym zachęciła kapłanów do wybudowania kaplicy, zachęciła także, abym się obmyła w źródle i abym się modliła o nawrócenie grzeszników. Wielokrotnie zapytywałam, kim jest, ale Ona uśmiechała się tylko łagodnie. W końcu, trzymając ręce uniesione i kierując wzrok ku niebu powiedziała, że jest Niepokalanym Poczęciem.

            W ciągu owych piętnastu dni powierzyła mi także trzy sekrety, których zabroniła komukolwiek wyjawiać. Zachowałam je wiernie aż po dziś dzień.”[1]

            W wieku 22 lat Bernadeta wstąpiła do klasztoru w Nevers. Do powiększającego się sanktuarium w Lourdes przybywały coraz większe rzesze pielgrzymów, wielu chorych doświadczało uzdrowienia, a Bernadeta ukryła się przed światem za murami klasztoru. Tam wiele cierpiała, chorowała na gruźlicę. Do końca życia modliła się za grzeszników, tak jak o to prosiła Piękna Pani z którą rozmawiała. Bernadeta powtarzała: „O Jezu, daj mi swój krzyż... Skoro nie mogę przelać swojej krwi za grzeszników, chciałabym cierpieć dla ich zbawienia”.

            Bernadeta zmarła 16 kwietnia 1879 roku w wieku 35 lat, z powodu gruźlicy.

           

 

[1] Maria Bernadeta Soubirous, Pani przemówiła do mnie, w: Liturgia Godzin t. s. 1116-1117.

 

 

            Urodził się w 1908 roku w Vohipeno, w wiejskiej gminie, w południowej części Madagaskaru, w prowincji Fianarantsoa. Pochodził z ubogiej rodziny, był najstarszym z 9 rodzeństwa. W wieku 14 lat przyjął sakrament Chrztu św., Pierwszą Komunię św. i sakrament Bierzmowania. Był bardzo radykalnym katolikiem. Po ukończeniu miejscowej szkoły, kontynuował naukę w szkole prowadzonej przez Księży Jezuitów i w wieku 20 lat wrócił do rodzinnej wioski z dyplomem nauczyciela. Był bardzo utalentowanym nauczycielem. Oprócz języka malgaskiego znał i uczył języka francuskiego, angielskiego, niemieckiego, łacińskiego, dzięki kontaktom z kupcami znał język chiński. Był muzykiem i cenionym piosenkarzem, prowadził chór kościelny. Angażował się w życie parafii jako katechista. Był zapalonym sportowcem, a przy tym zawsze pogodny i uśmiechnięty. Wszystko co robił, chciał czynić na większą chwałę Bożą – takiej zasady nauczył się w szkole jezuickiej.

            Miał 22 lata, gdy ożenił się z katoliczką Zuzanną Soazana. W ich małżeństwie urodziło się 8 dzieci, 3 zmarło w dzieciństwie. Pragnął świętość osiągnąć w małżeństwie. W 1940 roku poznał (świecki) Trzeci Zakon Franciszkański i radykalnie stosował w życiu jego regułę. Jeszcze bardziej zaangażował się w katechizację i więcej czasu poświęcał na modlitwę. Z tego powodu nie zawsze był dobrze rozumiany przez żonę i najbliższych.

            W latach 1946-1947, na Madagaskarze coraz bardziej dojrzewało pragnienie niepodległości i uniezależnienia się od Francji. Ponieważ przyjaźnił się z misjonarzami francuskimi i propagował „ich” religię został uznany za zdrajcę. Miejscowy król Mpanjaka z Klanu Ambohimanarivo Tsimihoño, zwolennik grup niepodległościowych, groził mu, że jeżeli nie dostosuje się go jego rozkazów, dokona mordu na całej jego rodzinie. Lucjan powierzył swojemu bratu żonę i dzieci. Miał 39 lat, gdy 17 kwietnia 1947 roku został aresztowany, pobity i bez formalnego wyroku skazany na śmierć przez ścięcie. Przed wykonaniem wyroku modlił się za swoich oprawców: „Mój Boże, przebacz moim braciom. Niech moja przelana krew przysłuży się zbawieniu mojej ojczyzny”.

            Beatyfikowany był 15 kwietnia 2018 roku.

 

 

 

 

 

 

Józef de Veuster urodził się 3 stycznia 1840 roku w Tremolo w Belgii, we flamandzkiej, katolickiej, pobożnej, rodzinie chłopskiej. Rodzina utrzymywała się z handlu pijawkami i  z rolnictwa. Dwie z jego sióstr wstąpiły do zgromadzenia sióstr urszulanek, a starszy brat do zgromadzenia Sercanów Białych. Rodzice zapewnili mu możliwość nauki. Miał 18 lat, gdy z ojcem odwiedził swojego brata w klasztorze Sercanów Białych w Louvain. Po rozmowie z bratem, oznajmił ojcu, że zostaje w klasztorze. Jako że przerwał naukę sugerowano, że zostanie bratem zakonnym – zgodził się, choć nie zgasło w nim dziecięce pragnienie bycia misjonarzem w dalekich krajach. Przełożeni pozwolili mu kontynuować naukę, gdy zauważyli jego niezwykłe zdolności. Znowu przerwał naukę, gdy przełożony prosił, by wyjechał na misje. Po ponad 4 miesięcznej podróży 19 marca 1864 roku z kilkoma zakonnikami dotarł na Hawaje. Szybko uzupełnił formację i 21 maja 1864 roku miejscowy biskup udzielił mu święceń kapłańskich. Przez pierwszych 9 lat pracował jako misjonarz na Hawajach – przede wszystkim głosił Dobrą Nowinę o zbawieniu ludziom, którzy jeszcze nie znali Boga.

W 1873 roku biskup prosił kapłanów by podjęli misję wśród trędowatych na wyspie Molokai. O. Damian zgłosił się bez wahania, wyjechał z nim jeszcze jeden kapłan. Władze świeckie zdecydowały, by chorych na trąd – była to wtedy choroba nieuleczalna – izolować na wyspie Molokai. Dowożono tam żywność i inne produkty, lecz byli sami, pozbawieni jakiejkolwiek pomocy. O. Damian zaczął od wybudowania kościoła dla 600 chorych parafian i organizacji opieki duszpasterskiej. Dzięki jego staraniom doprowadzono wodę pitną. Stał się członkiem tej wspólnoty: dzielił z nimi życie, wspólnie siadał do stołu, rozmawiał, pocieszał, leczył, opatrywał rany, zorganizował szkołę, orkiestrę dętą, ujeżdżalnię koni, uczył uprawy ziemi, pomagał w budowaniu drewnianych domów, by nie mieszkali w ruderach. Był duszpasterzem, przyjacielem, nauczycielem, cieślą, budowniczym, stolarzem, kucharzem – wiarygodnym świadkiem miłości Boga. Trędowatym zesłańcom przywrócił nadzieję. Stał się jednym z nich – zaraził się trądem i jak oni osamotniony: przełożony nakazał mu pozostanie na wyspie, a współbrat musiał go opuścić. Służył trędowatym ostatkiem sił. Siły do heroicznej posługi czerpał z modlitwy: codziennie znajdował czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Gdy umierał 15 kwietnia 1889 roku mając 49 lat, wśród trędowatych pracowały już Siostry Franciszkanki, wiedział, że jego dzieło będzie kontynuowane. (Jednym z kontynuatorów był bł. O. Jan Bejzym.)

4 czerwca 1995 roku, beatyfikował go Jan Paweł II, a kanonizował 11 października 2009 roku Benedykt XVI. Tak o nim powiedział w homilii beatyfikacyjnej: „Józef, który w Zgromadzeniu przyjął imię Damian, w wieku 23 lat, opuścił rodzinną Flandrię, by głosić Ewangelię w innej części świata, na Hawajach. Jego działalność misyjna, która dawała mu wiele radości, w miłości osiąga swój szczyt. Nie bez lęku i oporów postanawia udać się na wyspę Molokai, by posługiwać trędowatym, którzy tam żyli, zapomniani przez wszystkich; tym samym wystawia się na ryzyko zarażenia chorobą. Wśród nich czuł się jak w domu. Ten sługa Słowa stał się w ten sposób sługą cierpiącym, był trędowatym wśród trędowatych przez ostatnie cztery lata życia.

            Aby pójść za Chrystusem, o. Damian nie tylko opuścił swoją ojczyznę, ale także wystawił na szwank swoje zdrowie; dlatego — jak mówi Słowo Jezusa z dzisiejszej Ewangelii — otrzymał życie wieczne (por. Mk 10, 30). O. Damian w Ewangelii odnalazł sens życia i świadczył o niej najbiedniejszym w tamtych czasach.”

 

 

 

            Urodził się 7 stycznia 1931 roku w małej miejscowości San Valentino w regionie Emilia Romania w północnej części Włoch. Był 2 z 3 synów. Wychowywany był w bardzo pobożnej rodzinie, ojciec w dniu chrztu św. ofiarował go Matce Bożej z Góry Karmel. W wieku 7 lat przyjął Pierwszą Komunię św. Od tego czasu codziennie uczestniczył we Mszy św. Był dzieckiem bardzo żywym, zapalonym piłkarzem, organizował i wymyślał nowe zabawy dla dzieci, a po skończonej zabawie zapraszał do kościoła. Był ministrantem i wielu chłopców zachęcił do służby przy ołtarzu. Na miarę swoich możliwości pomagał ubogim. Jego pobożna babcia mówiła o nim: „Będzie albo świętym, albo nicponiem”, modliła się za niego. Ucieszyła się, gdy po ukończeniu szkoły podstawowej i rozmowie z Ks. Proboszczem oznajmił, że będzie księdzem. Miał 11 lat. Rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym. Mówił o sobie: „Jestem Jezusa”. Miał jasno określony cel: „Zostanę kapłanem, a potem misjonarzem, by nawracać dusze do Jezusa”. Bardzo cieszył się z tego, że otrzymał sutannę – znak przynależności do Pana Jezusa. W 1944 roku seminarium zostało zajęte przez wojska niemieckie i tak jak wszyscy klerycy, zmuszony został do powrotu do rodzinnego domu. W miarę możliwości modlił się, kontynuował naukę, nadal nosił sutannę, mimo iż wiedział, że jest to niebezpieczne. 10 kwietnia 1945 roku po Mszy św. poszedł na skraj lasu, by tam się uczyć. Został napadnięty i uprowadzony przez 2 partyzantów komunistycznych. Kazali mu zdjąć sutannę. Nie zrobił tego i uzasadnił: „Należę do Chrystusa, a sutanna jest tego symbolem!”. Przez 3 dni był torturowany. Przed śmiercią poprosił o chwilę czasu i pomodlił się za swoich rodziców. 13 kwietnia 1945 roku został zastrzelony za wyznawanie wiary w Pana Jezusa. Miał 14 lat. Jego ciało znaleziono następnego dnia.

            5 października 2013 roku został beatyfikowany.

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Rolando_Rivi

 

 

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl