Facebook

 

Migawki

Kontakt

            Urodził się 8 kwietnia 1884 roku w Warszawie w bardzo zamożnej rodzinie o tradycjach ziemiańskich. Jego ojciec walczył w powstaniu styczniowym, był jednym z założycieli Politechniki Warszawskiej i znanym przemysłowcem. Rodzice zapewnili mu bardzo dobre wychowanie, wszczepili umiłowanie ojczyzny i szacunek wobec osób z tak zwanego marginesu.

            W wieku 20 lat ukończył z wyróżnieniem najlepsze warszawskie Prywatne Męskie Gimnazjum Aleksandra Edwarda Rontalera. W tym samym roku Kazimierz rozpoczął naukę Seminarium Duchownym w Lublinie, po 4 latach, w 1908 roku przyjął święcenia kapłańskie i został skierowany na dalsze studia w Insbruku. Po powrocie do Lublina powierzono mu odbudowę kościoła św. Piotra i pracę w Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Uczył tam języka łacińskiego. Języka łacińskiego uczył też w Seminarium Duchownym. Był wielkim społecznikiem. W 1915 roku założył Męskie Gimnazjum im. Jana Hetmana Zamoyskiego. Po 18 latach pracy w tej szkole został zwolniony, z powodu swoich poglądów politycznych. Podjął wtedy pracę w Gimnazjum biskupim. Zapamiętano, że był bardzo wymagającym nauczycielem, ale bardzo dobrym, utalentowanym pedagogiem. Opiekował się też drużyną harcerską.

            Po wybuchu II wojny światowej nie zaprzestał działalności patriotycznej. Wiedział że będzie aresztowany – ostrzeżono go, nie ukrywał się. 11 stycznia 1940 roku osadzono go w ciężkim więzieniu na Zamku w Lublinie. Po pół roku przewieziono go do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, a następnie do Dachau. Nadludzka praca, tortury, głodowe porcje jedzenia przyczyniły się do wyczerpania fizycznego. Jako niezdolny do pracy został przez Niemców zamordowany w komorze gazowej 6 maja 1942 roku. Miał 58 lat.

            Beatyfikowany był 13 czerwca 1999 roku w Warszawie przez Jana Pawła II.

 

 

 

 

 

            Bolesław – takie imię otrzymał na chrzcie św. - urodził się 18 lipca 1911 roku w Łowęcicach k. Jarocina w Wielkopolsce, był ósmym z dwanaściorga dzieci Andrzeja i Zofii utrzymujących się ze średniego gospodarstwa. Niewiele pomagał rodzicom, gdyż od dziecka przejawiał zainteresowania religijne: dzieciom „głosił kazania, prowadził nabożeństwa”, lepił z gliny krzyżyki. Był gorliwym ministrantem. Nie chciał uczyć się szkole pruskiej, więc rodzice posłali go do polskiej szkoły w Bruczkowie, prowadzonej przez księży Werbistów. Naukę w Niższym Seminarium werbistowskim uniemożliwiły mu min. bóle głowy. Poprosił o przyjęcie do zgromadzenia, chciał być bratem zakonnym. Formację rozpoczął 16 listopada 1929 roku w Domu Misyjnym w Górnej Grupie. Jego mistrzem był o. Jan Giczel. Brat Grzegorz pisał min.: „Świętym być, tego jedynie pragnę, o Jezu. (…) Nie chcę być zwykłym świętym, lecz największym po Matce Bożej”. Był gorliwy w modlitwie, pracy, nauce – był cenionym introligatorem i nauczycielem tego zawodu. Pracował także w kuchni, zakrystii i na furcie. Był radosny, miły, uprzejmy, gorliwy, sumienny. Jakkolwiek zarzucano mu, że nie zachowuje milczenia i chętnie słucha pochlebstw. Ważnymi wydarzeniami dla niego były pierwsze śluby złożone 8 września 1932 roku – wtedy otrzymał imię Grzegorz - i wieczyste – złożone 8 września 1938 roku. Po wybuchu wojny, 5 lutego 1940 roku musiał opuścić klasztor w Górnej Grupie. Początkowo zatrzymał się u brata w Poznaniu, a potem w Łowęcicach, oficjalnie jako pracownik rolny u brata. Jednak zasadniczo pomagał proboszczowi, którym był o. Jan Giczel. Brat Grzegorz chrzcił dzieci, odwiedzał chorych, katechizował dzieci i przygotowywał je do I Komunii św.

            Działalność „duszpasterska” została przerwana, nakazem pracy w drukarni w Jarocinie. Tam krótko kolportował podziemną gazetę „Dla Ciebie Polsko”. Po roku Niemcy wpadli na trop, rozpoczęły się aresztowania. Wiedząc, że jest poszukiwany pojechał do współbrata o. Pawła Kiczki i pytał:

„- Ojcze, czy mogę aresztowanych skłonić, by swymi zeznaniami mnie obciążyli? Są wśród nich ojcowie rodzin. Czy mogę za nich wziąć winę na siebie?

- Jeśli Brat czuje się na siłach, ale na to potrzeba odwagi. To byłaby ofiara z życia.” – tak wspominał o. Paweł Kiczka.

            Wyspowiadał go i udzielił Komunii św.

            Aresztowano go nazajutrz. Zrealizował postanowienie. Przedstawił nazwiska dwóch osób, gdyż był pewny, że sami się przyznali. Wielu z aresztowanych zostało uwolnionych. On był okrutnie torturowany, a gdy Niemcy znaleźli ukryty w czapce medalik – pamiątkę ślubów wieczystych – pastwili się nad nim jeszcze bardziej. Więziony był Jarocinie, Środzie Wlkp., Poznaniu, Zwickau i Dreźnie. 5 maja 1943 roku został ścięty w Dreźnie. Na 5 godzin przed śmiercią napisał list do rodziny: „Ostatni raz w tym marnym życiu i na tym łez padole piszę Wam, moi Kochani ten list. Gdy go otrzymacie, już mnie na tym świecie nie będzie, gdyż dzisiaj, w środę, tj. 5 maja 1943 roku o godz. 6.15 wieczorem, zostanę ścięty. Zmówcie, proszę wieczny odpoczynek. Za pięć godzin będę już zimny, ale to nic, nie płaczcie, ale raczej módlcie się za moją duszę i dusze naszych kochanych. Pozdrowię od Was Ojca i wszystkich moich krewnych. Matce nie wiem, czy macie donieść, żem stracony, czy też, że zmarłem. Zróbcie, jak uważacie za dobre. Dobre sumienie mam, więc do Was piszę. Pozdrawiam Was wszystkich i czekam na Was u Bozi. Pozdrawiam wszystkich braci w Bruczkowie i wszystkich moich znajomych. Niech Wam Bóg błogosławi. Bądźcie dobrymi katolikami. Proszę, przebaczcie mi wszystko. Żal mi starej ukochanej Matki. Zostańcie z Bogiem, do widzenia w niebie, co daj Boże. Moje habity proszę oddać po wojnie do Bruczkowa.

 

 

 

 

            Naród polski od zarania swoich dziejów prosił o pomoc i opiekę Maryję. Szczególnej opieki doświadczył w czasie najazdu szwedzkiego cudownej obrony Jasnej Góry w 1655 roku. Król Jan Kazimierz 1 kwietnia 1656 roku w katedrze we Lwowie w uroczystym akcie oddał nasz kraj pod opiekę Matki Bożej i nazwał ją Królową Polski. Od 1924 roku Matka Boża Królowa Polski czczona jest 3 maja, zwłaszcza na Jasnej Górze w Częstochowie, odbywają się wtedy uroczyste obchody tego święta. Wielokrotnie w tych uroczystościach uczestniczył ks. Kard. Karol Wojtyła, a jako papież mówił o nich w swoich przemówieniach, min.: „3 maja, w Polsce czci się uroczyście Najświętszą Dziewicę pod imieniem Królowej Polski. Moi rodacy tak zostali wychowani, by powierzać Maryi rozmaite chwile radości i smutku własnego życia, a częstokroć trudne koleje swego kraju, tak iż sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie stało się punktem oparcia dla życia narodu, skąd wyzwala się moc duchowa dotykająca serca, sprzyjając postawie wierności w stosunku do Boga i Kościoła.

            (…) Zapraszam wszystkich wiernych do pogłębienia swej ufności Maryi, Matce Chrystusa i Matce Kościoła, do wzywania Jej w każdym momencie z żarliwą wytrwałością.”[1]

 

            „Nasza cześć dla Matki Bożej winna zatem wyrazić się przede wszystkim w naśladowaniu Jej cnót, Jej dobroci, Jej zjednoczenia z Chrystusem, Jej miłości do Boga i do bliźnich.”[2]

 

Modlitwa

Boże, Ty dałeś narodowi polskiemu w Najświętszej Maryi Pannie przedziwną pomoc i obronę, spraw łaskawie, aby za wstawiennictwem naszej Matki i Królowej, religia nieustannie cieszyła się wolnością, a ojczyzna rozwijała się w pokoju. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna,  który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.[3]

 

 

 

 

 

[1] Jan Paweł II, Ojczyzna jest darem i zadaniem, w: Jan Paweł II, Dzieła zebrane t. XV, Kraków 2009, s. 184, (dalej: Dzieła zebrane).

[2] Jan Paweł II, Wspólnota życia z Chrystusem, w: Dzieła zebrane t. XV, s. 519.

[3] Mszał z czytaniami, Katowice 1993, s. 1703.

 

            Urodził się w Ekwadorze 21 kwietnia 1846 roku, po kilku dniach został ochrzczony. W wieku 18 lat zrezygnował ze studiowania prawa i wstąpił do Zakonu Księży Jezuitów. Zapamiętano, że był pogodny, prosty, łagodny, pokorny, jakby trochę nieśmiały, a równocześnie uczynny i obowiązkowy. Kapłanem został w wieku 30 lat. Przez całe życie pracował jako nauczyciel, wykładowca na uniwersytecie.

            Całym swoim życiem świadczył o miłości Pana Jezusa, mówiono o nim, że jest „narzędziem dobroci Bożej”, był bardzo gorliwy i roztropny. Ukrywał swoje problemy zdrowotne, by nie absorbować innych sobą. Zawsze troszczył się o dobro innych, sam usuwał się w cień. Siły do takiego życia czerpał z wielkiej zażyłości z Panem Bogiem.

            Od 1895 roku w Ekwadorze nasilały się prześladowania katolików i akty wrogości wobec Kościoła ze strony antyklerykalnych liberałów. 4 maja 1897 roku oddziały wojskowe wtargnęły na teren klasztoru Księży Jezuitów. Sprofanowano Najświętszy Sakrament w kaplicy. Ks. Wiktor modlił się w swoim pokoju, gdy wpadli tam uzbrojeni żołnierze i zabili go strzałami z bliskiej odległości. Miał 51 lat.

 

            Beatyfikowany był 16 listopada 2019 roku w Ekwadorze.

 

 

 

 

 

 

 

            Miał 15 lat, gdy chciał spełnić swoje wielkie pragnienie i zgłosił się do Zakonu Dominikańskiego. Mimo, że usilnie prosił, nie przyjęto go do Zakonu, nie tylko ze względu na to, że był za młody, ale też dlatego, że był wyjątkowo mały i wydawało się, że nie cieszy się dobrym zdrowiem.

            Odesłano i dano iskierkę nadziei, powiedziano mu, że zostanie przyjęty, za rok, jeżeli będzie znał na pamięć Kodeks Prawa Kanonicznego i przez ten rok, nie będzie jadł mięsa. Spełnił te warunki. Gdy zgłosił się po roku zadziwiał zakonników znajomością przepisów prawnych. Od początku życia zakonnego wyróżniał się wielką pobożnością i gorliwością. Jednak nie tylko się modlił, ale znany był też z wielkiej serdeczności okazywanej współbraciom i ludziom świeckim, z którymi się spotykał. Z czasem mówiono o nim Antonin Doradca, gdyż potrafił udzielać dobrych rad, tym, którzy zwracali się do niego z problemami. Nie dawał pouczeń czy poleceń, ale cierpliwie słuchał i pomagał by sam zainteresowany odnalazł właściwy sposób rozwiązania problemu. Jedną z jego wielkich cech było to, że dbał o to, by zakonnicy obdarzeni wielkimi talentami mogli je rozwijać. O jego wielkoduszności świadczy też to, że osobiście zajął się przygotowaniem do życia zakonnego i przyjęcia święceń kapłańskich Antoniego Neirotti (późniejszego męczennika i błogosławionego). Antoni Neirotti miał trudny charakter, był niesforny, (uważano, że nie nadaje się do życia zakonnego) ale O. Antonin Pierozzi, w tym młodym, zuchwałym człowieku widział dobro, zaufał mu i udzielił święceń kapłańskich.   

 

            Dzięki staraniom O. Antonina Pierozzi’ego dominikański klasztor we Florencji stał się jednym z ważniejszych ośrodków kultury odrodzenia we Włoszech. Klasztor św. Marka we Florencji stanowił wówczas centrum kultury arabskiej w całych Włoszech. W jego murach otwarto pierwszą w Europie publiczną bibliotekę, mogli z niej korzystać nie tylko zakonnicy, ale też świeccy. Zawierała cenne dzieła pisane w języku łacińskim, greckim, hebrajskim, arabskim. Tam uczono min. języka arabskiego.

      

  1. Antonin Pierozzi był przełożonym w kilku klasztorach dominikańskich, wszędzie dawał przykład gorliwości zakonnej. Mimo, że długo się opierał, został biskupem Florencji. Jako biskup bardzo roztropny w rządzeniu diecezją, pobożny, miłosierny – powoływał różne stowarzyszenia dobroczynne i troszczył się o kapłanów. Gdy jeden z księży skarżył się, że ma tak dużo obowiązków, że nie ma czasu na modlitwę, zachęcał go, by każdego dnia znalazł czas na osobistą modlitwę.

    Zmarł 2 maja 1459 roku, w wieku 70 lat. Zmarł w wigilię uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego. Jego pogrzeb odbył się dopiero po 8 dniach, ponieważ papież Pius II pragnął osobiście przewodniczyć uroczystościom pogrzebowym.

 

            Kanonizował go papież Adrian VI w 1523 roku.

 

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl