Facebook

 

Migawki

Kontakt

2 kwietnia wspominamy św. Piotra Calungsod’a, męczennika.

 

Urodził się w rejonie Visayas na Filipinach w rodzinie chrześcijańskiej. Jak na tamte czasy był dobrze wykształcony w szkole jezuickiej. Jako młody, ok. 17 letni katechista od 16 VI 1668 do 2 IV 1672 roku towarzyszył kilku hiszpańskim jezuitom, którzy ewangelizowali mieszkańców wysp Mariańskich na Pacyfiku. Powodzenie misji wzbudziło zawiść chińskiego czarownika, oszczerstwa jakie rozpowiadał wzbudziły nienawiść, a nawet odstąpienie od wiary niektórych osób. O. Jakub Ludwik od św. Wiktora z Piotrem Calungsodem udał się na wyspę Guam, w miejscowości Tomhon dowiedzieli się, że pewien chrześcijanin imieniem Matapang, któremu urodziła się córka, nie chce jej ochrzcić, ponieważ odstąpił od wiary. 2 IV 1672 roku w czasie nieobecności ojca, ale za zgodą matki, misjonarze ochrzcili dziecko. Po powrocie rozwścieczony ojciec wraz z kilkoma wspólnikami napadł na nich, rzucając kilkakrotnie dzidą w młodego Katechistę, lecz ten zręcznie omijał ciosy. Mógł się ratować ucieczką, nie chciał jednak opuścić starszego kapłana. Zadano mu śmiertelny cios, o. Jakub zdążył udzielić mu jeszcze rozgrzeszenia, został zabity z nienawiści do wiary chrześcijańskiej. Jego ciało wrzucono do morza.

 

Św. Piotr za życia był bardzo cichy, posługiwał u boku jezuity O. Jakuba Ludwika od św. Wiktora. Za życia był prawie nieznany, po śmierci mówili o jego życiu i posłudze ewangelizacyjnej papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI.

 

W homilii we Mszy św. beatyfikacyjnej Ojciec św. przedstawił najważniejsze informacje o Męczenniku z Filipin, powiedział: „Od dzieciństwa Piotr Calungsod przyznawał się niezłomnie do Chrystusa i wielkodusznie odpowiedział na Jego powołanie. Dzisiaj młodzi ludzie mogą czerpać zachętę i siłę z przykładu Piotra, który powodowany miłością do Jezusa już jako kilkunastoletni chłopiec został świeckim katechistą i poświęcił się nauczaniu prawd wiary. Opuszczając rodzinę i przyjaciół, Piotr chętnie podjął wyzwanie, gdy o. Jakub od św. Wiktora zaproponował mu, by przyłączył się do jego misji wśród plemienia Chamorro. W duchu wiary, naznaczonym silną pobożnością eucharystyczną i maryjną, Piotr podjął trudną pracę, jakiej od niego oczekiwano, i mężnie stawiał czoło licznym napotykanym przeszkodom i trudnościom. W obliczu bezpośredniego zagrożenia nie chciał opuścić o. Jakuba, ale jako «dobry żołnierz Chrystusa» wolał umrzeć u boku misjonarza. Dzisiaj bł. Piotr Calungsod wstawia się za młodymi ludźmi, zwłaszcza za swoimi rodakami z Filipin, i rzuca im wyzwanie. Młodzi przyjaciele, nie wahajcie się naśladować przykładu Piotra, który «ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość» (Mdr 4, 10), i który wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele (por. w. 13).”

 

Papież Benedykt XVI w homilii we Mszy św. kanonizacyjnej przedstawił jeszcze inne cechy świętego Katechety, powiedział że: „Piotr Calungsod urodził się około roku 1654 w regionie Visayas na Filipinach. Jego miłość do Chrystusa pobudziła go, by nabierać doświadczenia jako katecheta, współpracując tam z jezuitami. W 1668 roku, wraz z innymi młodymi katechetami towarzyszył ojcu Jakubowi Ludwikowi od św. Wiktora na Wyspy Mariany i ewangelizował lud Chamorro. Życie było tam trudne, a misjonarze stanęli w obliczu prześladowań spowodowanych zawiścią i oszczerstwami. Piotr przejawiał jednak głęboką wiarę i miłosierdzie i nadal katechizował wiele nawróconych osób, dając świadectwo o Chrystusie życiem w czystości i oddaniem Ewangelii. Jego największym pragnieniem było zdobywanie dusz dla Chrystusa, i to sprawiło, że gotów był przyjąć męczeństwo. Zmarł 2 kwietnia 1672 roku. Świadkowie zapisali, że Piotr mógł uciec i ocalić życie, ale postanowił pozostać przy ojcu Jakubie. Kapłan zdążył udzielić Piotrowi rozgrzeszenia, zanim sam został zamordowany. Niech przykład i mężne świadectwo Piotra Calungsoda będą natchnieniem dla umiłowanego narodu filipińskiego do odważnego głoszenia Królestwa Bożego i zdobywania dusz dla Boga!”

 

Św. Piotr z Filipin beatyfikowany był 5 marca 2000 roku, a kanonizowany przez papieża Benedykta XVI 21 października 2012 roku, szczególnie czczony jest na Filipinach i w Manili.

 

 

31 marca wspominamy bł. Natalię Tałasiewicz, dziewicę i męczennicę.

 

Urodziła się w Rzeszowie 9 kwietnia 1906 roku, w rodzinie wielodzietnej, jej ojciec był urzędnikiem skarbowym. Mimo trudności finansowych rodzice zadbali o jej gruntowne wykształcenie. Była bardzo zdolną uczennicą, także uzdolnioną muzycznie – uczyła się gry na skrzypcach – mimo iż naukę musiała przerywać z powodu od dzieciństwa dokuczających jej chorób. Jako nastolatka określiła cel swojego życia: „aby drugim czynić dobrze”. I realizowała go, zawsze była aktywna społecznie.

 

W 1921 roku rodzina wyprowadziła się do Poznania, tam spodziewano się poprawy sytuacji materialnej. Natalia podjęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim, zwieńczone pracą dyplomową „Mickiewicz a muzyka”. Jako studentka bardzo aktywnie angażowała się w działalność Sodalicji Mariańskiej, społeczną, literacką a równocześnie bardzo dbała o własny rozwój duchowy: często uczestniczyła w rekolekcjach, czytała dzieła z dziedziny teologii duchowości. Po ukończeniu studiów podjęła pracę jako nauczycielka w szkołach poznańskich. Była nauczycielką „nowoczesną”, niezwykle twórczą. Zdobywała autorytet poprzez stawianie sobie coraz to nowych i wyższych wymagań, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Jej celem w życiu zawodowym było wychowywanie i kształcenie młodzieży „dla Boga”. Spodziewała się, że nadchodzą trudne dla Polski czasy, więc przygotowywała młodzież do trwania i bronienia wartości katolickich, by wojna „nie wyjałowiła ich dusz z poczucia piękna i dobra” – takie miała plany na przyszłość. Po 8 latach znajomości, zerwała zaręczyny, odkrywała powołanie do samotności, wiedziała, że jako osoba samotna, może być bardziej dyspozycyjna w apostolstwie.

 

Bardzo lubiła podróże, była w Wilnie, w Norwegii, uczestniczyła w uroczystościach kanonizacyjnych św. Andrzeja Boboli w Rzymie, wtedy też zwiedziła wiele włoskich miast. Nigdy nie traciła czasu. Potrafiła podporządkować swoim planom niedomagania fizyczne. Samodzielnie i odważnie szukała swej własnej drogi ku świętości. „Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów, ku którym podążam. Wszystko, praca, nauka, sen, przyjemność, jedzenie, wszystko wciągam w swój program doskonalenia się.”

 

W czasie wojny znalazła się w Krakowie. Tam uczyła w warunkach konspiracji. Po odpowiednim przygotowaniu jako przedstawicielka Rządu londyńskiego wyjechała do Niemiec by apostołować wśród kobiet wywiezionych tam na roboty przymusowe. W 1943 trafiła do kobiet, które były wycieńczone nadmierną pracą, niedożywione, ale też zdemoralizowane pijaństwem, prostytucją, kradzieżami, bójkami. Wśród nich apostołowała: głosiła katechezy, organizowała nabożeństwa, modlitwy, a także deklamowała wiersze, organizowała jasełka, koncerty na miarę tamtejszych warunków.

 

Na początku 1944 została zdekonspirowana. Po brutalnym śledztwie przewieziona do obozu dla kobiet w Ravensbruck, tam też kontynuowała swoją misję ewangelizacyjną. Została zagazowana we Wielką Sobotę 31 marca 1945 roku – następnego dnia obóz został wyzwolony.

 

Bł. Natalia jako świecka kobieta dała świadectwo miłości do Pana Jezusa do końca.

27 marca wspominamy bł. Panaceę Muzzi,  dziewicę i męczennicę.

 

Panacea urodziła się w miejscowości Quarona, w północno-zachodnich Włoszech, w Piemoncie, w Alpach Pennińskich, ok. 1368 r. Jej rodzicami byli Wawrzyniec i Maria. Matka umarła gdy miała 3 latka.  Ojciec, w trosce, by nie cierpiała z powodu braku miłości macierzyńskiej, ożenił się ponownie z Małgorzatą, wdową, która miała córkę z poprzedniego małżeństwa. Macocha i przyrodnia siostra bardzo źle odnosiły się do Dziewczynki. Wyśmiewały, a nawet szykanowały ją za pobożność; za to, że pomagała ubogim, chorym starszym, za to że była zwyczajnie dobra, usłużna, uprzejma dla innych. Obarczały ją licznymi, często ciężkimi pracami w domu i gospodarstwie. Znosiła to cierpliwie. Jednym z jej stałych obowiązków, było wypasanie owiec. Tą pracę lubiła, bo mogła wyjść z domu i samotnie się modlić w starym kościółku św. Jana Chrzciciela w górach. Wieczorem 27 marca 1383 roku, macocha zaniepokojona tym, że mimo późnej pory nie wracała z owcami do domu poszła w góry, by jej szukać. Znalazła ją zatopioną w modlitwie w kościółku św. Jana Chrzciciela. W przypływie złości tak dotkliwie ją pobiła, że ją zabiła. (Gdy uświadomiła sobie co zrobiła, rzuciła się z krawędzi przepaści – popełniła samobójstwo.) Wokół ciała Panacei szybko zgromadzili się ludzie. Pochowano ją w Ghemme, odległym o ok. 20 km, w grobie jej rodzonej matki. Panacea miała 15 lat.

 

Kult młodej Pasterki, rozwinął się szybko. Już na początku 1400 roku zostały wybudowane dwie kaplice ku jej czci: jedna na miejscu męczeństwa, na Błogosławionej Górze, druga w Ghemme, gdzie została pochowana, na Błogosławionej Równinie. Głównym ośrodkiem jej kultu jest kościół w Ghemme. Do jej relikwii przechowywanych w dużej krypcie, pielgrzymują liczni wierni pochodzący z Valsesia i z Novarese w pierwszy piątek maja. Pielgrzymi najczęściej udają się tam pieszo. Poprzez wieki przywiązanie ludzi do Panacei nie ustaje, jedną z form kultu jest peregrynacja jej relikwii po okolicznych kościołach. Inną formą miłości do miłości do Błogosławionej, są malowidła przedstawiające szczegóły z jej życia i okoliczności śmierci, umieszczone w wielu kościołach w tamtej okolicy.

 

Panacea najczęściej jest przedstawiana w momencie męczeństwa, z tradycyjnymi atrybutami: wrzecionem – którym zabiła ją macocha, stadem owiec lub z wiązką płonących drew, które, według tradycji,  miały się same zapalić, aby zawiadomić mieszkańców o jej śmierci, lecz może bardziej prawdopodobnie jako pamiątka ognisk palonych w dzień jej wspomnienia.

 

Jest wzorem świętości świeckich. Świętości świeckiej osoby, która wiarę realizuje w codzienności, której wiara pozwala przezwyciężać przeciwności i nieporozumienia, a wzmacniana jest modlitwą i świadectwem miłości, aż do śmierci. Kult zaaprobowany został w 1867 r.

28 marca wspominamy bł. ks. Dominika Maçaj - prezbitera i męczennika.

 

Bł. Ks. Dominik Maçaj, męczennik z Albanii, urodził się w pobliżu Szkodry 5 lutego 1920 roku. Uczył się w szkole prowadzonej przez księży jezuitów najpierw w kraju, potem wyjechał do Rzymu i kontynuował naukę na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana. 19 marca 1944 roku w Rzymie przyjął święcenia kapłańskie. Po powrocie do kraju pracował jako wikary w Sheldii w pobliżu Szkodry. Zastąpił kapłana, który został zabity przez komunistów. Bardzo ofiarnie pracował jako kapelan wojskowy. W Albanii w tym czasie Kościół był bardzo prześladowany. Chrześcijanie za najmniejszy przejaw życia religijnego byli aresztowani, więzieni, torturowani, wielu, wielu z nich poniosło śmierć męczeńską.

 

Ks. Dominik w styczniu 1947 roku został zmobilizowany, powołany do jednostki wojskowej w Përmet na południu kraju. Kilka dni później spóźnił się do koszar, gdyż jako kierowca samochodu medycznego uczestniczył w niegroźnym wypadku drogowym. Został oskarżony o sabotaż i szpiegostwo na rzecz Watykanu – jego wielkim obciążeniem było to, że studiował w Rzymie i znał jęz. włoski! Zarzucono mu zdradę ojczyzny. Stosowano wobec niego przez 15 dni najokrutniejsze - nie do opisania – tortury. Nie mógł przyznać się do wmawianej mu nieprawdy. W czasie przesłuchań milczał, a był tak zmaltretowany, że nawet koledzy nie mogli go poznać. Nie wytoczono mu nawet pozorowanego, pokazowego procesu.

 

Na śmierć skazali go komuniści w jednostce wojskowej. Zakuto go w kajdany, pozbawiono munduru, w nocy, nago stanął pod murem, gdzie dokonywano egzekucji. Przed nim stało 8 żołnierzy gotowych do strzału, a on upadł na kolana i zaczął się cicho modlić. Upomniany, odpowiedział: „Zostaw mnie w spokoju” i dalej się modlił. Nagle, zwracając się do plutonu, powiedział dobitnie: „Przed Bogiem, do którego idę i przed wami, drodzy żołnierze, oświadczam, że zostałem zamordowany z powodu nienawiści do Kościoła katolickiego. I mówię to bez zgorzknienia, żalu i nienawiści do tych, którzy do mnie strzelają.” I zawołał:  „Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Papież! Niech żyje Albania!”. Nie zginął po pierwszej serii strzałów. Jeszcze się poruszał i dalej się modlił. Niektórzy z plutonu egzekucyjnego zaświadczali, że jest niewinny i prosili o ułaskawienie, ale członkowie Partii Komunistycznej żądali: Kula w łeb. Miał 27 lat, gdy 28 marca 1947 roku w Përmet, zginął z nienawiści do wiary i Kościoła.

 

Ks. Dominik krótko posługiwał jako kapłan, ale przez wiernych został zapamiętany jako kapłan pełen miłości, pokorny, skromny i zawsze gotowy do służby. Został beatyfikowany w Szkodrze w dniu 5 listopada 2016 roku wraz z 37 Męczennikami z Albanii.

25 marca wspominamy św. Marię Alfonsynę Danil Ghattas, dziewicę, fundatorkę zgromadzenia Sióstr od Najświętszego Różańca.

 

Maria Alfonsyna urodziła się w Jerozolimie 4 października 1843 roku w głęboko wierzącej, wielodzietnej rodzinie chrześcijańskiej. Ochrzczona została jako 7 tygodniowe niemowlę. Podstawy wiary chrześcijańskiej poznawała w rodzinie. Już w wieku 5 lat zaczęła się uczyć w szkole Sióstr św. Józefa od Objawienia, które kilka miesięcy wcześniej przyjechały do Jerozolimy. W wieku 9 lat przyjęła Sakrament Bierzmowania. Tak bardzo pociągnęło ją świadectwo życia sióstr, że gdy miała14 lat przyłączyła się do ich wspólnoty. W wieku 17 lat, po odbytej formacji, przyjęła habit zakonny i otrzymała imię Maria Alfonsyna. Z wielkim oddaniem i poświęceniem katechizowała dzieci, czasem były to jej rówieśniczki. Nie tylko katechizowała, ale też uczyła czytania i pisania: przyczyniała się do walki z analfabetyzmem, zwłaszcza wśród kobiet, przyczyniała się do podniesienia ich pozycji społecznej, walczyła z ubóstwem, szczególnie moralnym. Spontanicznie zapoznawała dzieci i dorosłych z modlitwą różańcową. Z taką samą gorliwością kontynuowała pracę katechetyczną i nauczycielską w Betlejem, gdzie została przeniesiona. Tam, 6 stycznia 1874 – w uroczystość Objawienia Pańskiego, gdy razem z siostrami odmawiała różaniec pierwszy raz doświadczyła objawienia Matki Bożej, miała wtedy 31 lat. Później wiele razy objawiała się jej Niepokalana i prosiła, by założyła zgromadzenie zakonne. Zwierzyła się ze swoich doświadczeń patriarsze Jerozolimy. Ten chcąc jej pomóc wskazał jej kierownika duchowego, gdy po pewnym czasie musiał wyjechać – wskazał następnego. Posłusznie spełniała ich polecenia. Była bardzo dyskretna, nikt oprócz kierownika duchowego nie wiedział o jej przeżyciach mistycznych. Dopiero na łożu śmierci powiedziała o swoich notatkach.

 

W lipcu 1880 roku razem z pięcioma dziewczętami zamieszkała w małym klasztorze i pod opieką O. Józefa Tonnous’a rozpoczął istnienie Instytut Sióstr od Najświętszego Różańca. S. Alfonsyna dopiero po kilku latach formalnie otrzymała zwolnienie ze ślubów złożonych w zgromadzeniu Sióstr św. Józefa od Objawienia i mogła wstąpić i rozpocząć formację w tworzącym się Instytucie Sióstr od Najświętszego Różańca. Były trudności, ale przybywało nowych członkiń i S. Alfonsyna mogła otwierać nowe domy zakonne na terenie Ziemi Świętej. Bardzo ofiarnie przez 15 lat pracowała w założonym przez siebie domu w Betlejem.

 

Ostatnie lata życia spędziła w Ain Karem. Tam na początku marca 1927 roku stan jej zdrowia zaczął się pogarszać, zmarła 25 marca 1927 roku. Testamentem jaki zostawiła siostrom były słowa usłyszane od Maryi: „Różaniec jest waszym skarbem”. Beatyfikowana była 22 listopada 2009 roku, a kanonizowana 17 maja 2015, wtedy papież powiedział o niej: „Siostra Maria Alfonsyna Danil Ghattas dobrze zrozumiała, co to znaczy jaśnieć miłością Boga w apostolstwie, stając się świadkiem łagodności i jedności. Daje nam ona jasny wzór, jak bardzo ważne jest branie odpowiedzialności jeden za drugiego, jak bardzo ważne jest poświęcenie życia na służbę drugim.”

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl