Facebook

 

Migawki

Kontakt

5 marca wspominamy bł. Jeremiasza z Wołoszczyzny, kapucyna, brata zakonnego.

 

Urodził się 29 czerwca 1556 roku w Rumunii. Gdy zapytał gdzie może osiągnąć zbawienie, pobożna matka powiedziała mu, by udał się do Włoch, bo tam mieszkają dobrzy chrześcijanie, a wszyscy mnisi są święci. Udał się na pielgrzymkę do Włoch znając tylko gwarę z rodzinnej wsi. W drodze, na utrzymanie zarabiał podejmując różne prace. W Bari, już na terenie Włoch, służył u znanego lekarza, tam boleśnie doświadczył tego, że nie wszyscy chrześcijanie są dobrzy. Jak wspominał tylko dzięki łasce Bożej nie wrócił do domu, ale w Wielkim Poście 1578 roku dotarł do klasztoru OO. Kapucynów w Neapolu. Krótko przebywał w kilku klasztorach, skierowano go do Pozzuoli w pobliżu Neapolu. Tam posługiwał chorym, także współbraciom aż do spotkania z Siostrą Śmiercią 5 marca 1625 roku, gdy miał 69 lat.

 

Cechowała go niezwykła miłość do chorych: pielęgnował ich w dzień i w nocy, wykonywał przy nich najtrudniejsze posługi zawsze z radością, pokorą i cierpliwością. Zawsze był gotowy do pomocy, by ich rozweselić przynosił różne podarunki. Żebrał dla swoich chorych i nie odmawiano mu gdy prosił. Mawiał: „Skąpstwo powoduje głód. Biednym zawsze trzeba dawać to, co się im podoba, a nie to, czego my już nie chcemy. Trzeba im dawać to, co najlepsze”. Radził: „Odmawiajcie Ojcze nasz, gdyż jest to najpiękniejsza modlitwa, jaką może odmawiać chrześcijanin. Sam Bóg nauczył jej apostołów. Kochajmy wielkiego Boga, który zasługuje, aby być kochanym. Nie obrażajmy Go, gdyż jest tak bardzo dobry i hojny, i uczynił tyle dobra dla nas. Miłosierdzie naprawia wszystko.

 

Dbał nie tylko o potrzeby doczesne, choć niewykształcony, umiał dostrzegać potrzeby duchowe i pocieszać. O tą pociechę duchową prosili nie tylko ludzie prości, ale też możni tego świata. Kiedyś poprosiło go, by odwiedził chorego w domu, (uważano, że ma dar uzdrawiania) poszedł jak zawsze. Przeziębił się, zachorował, a wtedy zapalenie płuc było chorobą śmiertelną.

 

Tak go scharakteryzował Papież Jan XXIII: „Tajemnicą jego wzniosłej doskonałości była prostota w myśleniu, osądzaniu i działaniu. Zawsze bowiem uświadamiał sobie, że stoi przed Panem, ustawicznie pokładając w Nim nadzieję oraz będąc zawsze gotowy do spełnienia Bożych natchnień i posłusznego spełnienia Bożych wskazań. Oto zachęta dla nas!... ”

 

W czasie beatyfikacji 30 października 1983 roku w Rzymie, Jan Paweł II powiedział, o tym niepiśmiennym kapucynie, że „powiązał na nowo Wschód z Zachodem, przerzucając symboliczny most między narodami i między Kościołami chrześcijańskimi”. Podkreślał też, że źródłem jego życia wewnętrznego była modlitwa, a podczas swego życia „wielkodusznie poświęcał się dla ubogich dwojąc się i trojąc w wykorzystywaniu wszystkich środków, aby im ulżyć w biedzie”. Wskazał Rumunom, że Jeremiasz pierwszy Błogosławiony z ich ojczyzny „przyczynia się do promowania pokoju między narodami i jedności chrześcijan, wskazując swoim przykładem główną drogę: czynną miłość do braci.”  

 

Beatyfikacja bł. Jeremiasza przyczyniła się do powrotu kapucynów do Rumunii po ponad 100 letniej nieobecności w tym kraju.

4 marca wspominamy bł. Zoltán’a Ludwika Meszlenyi, biskupa i męczennika

 

Zoltán Ludwik urodził się 2 stycznia 1892 roku koło Budapesztu jako drugie z pięciorga dzieci w pobożnej rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec był nauczycielem szkoły podstawowej. Maturę zdał w 1909 roku. Rozpoznał powołanie do służby kapłańskiej. Zdolnego ucznia ówczesny prymas Węgier skierował do Kolegium Niemiecko-Węgierskiego w Rzymie, studiował na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Sześcioletnie studia zwieńczył uzyskaniem doktoratu z filozofii, teologii i prawa kanonicznego. Znał język łaciński, włoski, niemiecki, francuski, angielski. 28 października 1915 roku przyjął święcenia kapłańskie w Insbruku. Po powrocie do kraju pracował w parafii Komarom. Po kilku miesiącach, powierzono mu pracę w Sekretariacie Prymasa Węgier w Ostrzyhomiu. W ciągu 20 lat pełnił obowiązki min. mistrza ceremonii, archiwisty, notariusza. Ks. Zoltan uczestniczył w życiu społeczno-politycznym kraju. W 1921 opublikował rozprawę „Król i Parlament”, za którą wytoczono mu proces sądowy, a papież Pius XI – uhonorował nadaniem tytułu szambelana papieskiego. Od 30 stycznia 1926 roku był sekretarzem Prymasa Węgier. W tym czasie publikował wiele rozpraw z dziedziny prawa kanonicznego. Pracował też jako profesor w Arcybiskupiej Akademii Prawa w Egerze oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Piotra Pázmány. 28 października 1937 roku w 22 rocznicę święceń kapłańskich przyjął święcenia biskupie. Jego zawołaniem biskupim były słowa: „Z ufnością i wiernością”. Został biskupem pomocniczym w Ostrzyhomiu.

 

Kontynuował pracę naukową, a także był dyrektorem Krajowego Instytutu Ochrony Dziecka. Był otwarty na dialog z innymi Kościołami (jego druga matka była protestantką, potem przeszła na katolicyzm). Angażował się w przygotowanie Kongresu Eucharystycznego, który w 1938 roku odbył się w Budapeszcie. W czasie II wojny światowej ofiarnie pomagał Polakom, którzy znaleźli się na terenie Węgier. Ratował też Żydów i katolików pochodzenia żydowskiego. Zachował się fr. jego homilii z 1940 roku: „Sam świat prawa, legislacji nie jest w stanie zlikwidować ludzkie cierpienie, a tak długo jak istnieje cierpienie istnieje też potrzeba pochylenia się nad innym człowiekiem i udzielenia mu pomocy. Nigdy nie zapominam, że chrześcijańska dobroczynność składa się z dwóch części: po pierwsze materialnej, czyli dzielenia się z biednymi tym, czym Pan nas obdarzył; po wtóre zaś duchowej, oddawaniu tego co się otrzymało, zgodnie z życzeniem Chrystusa, w duchu współczucia, w którym należy postrzegać biedniejszego brata”…

 

Od 1945 roku na Węgrzech nasiliły się prześladowania Kościoła. Ks. Biskup Zoltan ciągle pełnił posługę sekretarza Prymasa Węgier. Cechowała go wierność, lojalność i posłuszeństwo wobec władz kościelnych, pokora, skromność, a równocześnie był wielkim autorytetem. Po śmierci poprzedniego biskupa, 17 czerwca 1950 roku został wybrany na biskupa Ostrzyhomia, mimo, że władze komunistyczne sugerowały kapłana im uległego. Posługę biskupią sprawował 12 dni. 29 czerwca 1950 roku agenci węgierskich służb specjalnych aresztowali go, doszczętnie ograbili jego mieszkanie i uwięzili początkowo w Budapeszcie, a później w obozie koncentracyjnym w Kistarcsy. Wszelki słuch po nim zaginął. Ze szczątkowych źródeł wiadomo tylko, że więziony był w „izolatce”, był torturowany, przetrzymywany w nieludzkich warunkach. Nie ma dokumentów o jakimkolwiek oskarżeniu, procesie, sądzie. Data śmierci 4 marca 1951 roku jest tylko prawdopodobna.

 

Beatyfikowany był 31 października 2009 roku w Ostrzyhomiu.

 

Ks. Kard. Amato powiedział o nim: „W wyborze między <zdradą a wiernością > Zoltan stanął po stronie wierności Ewangelii: w warunkach brutalnych represji Boża opatrzność i Boże miłosierdzie dały mu pew­ność, że miłość zwycięża wszystko […] I dlatego został w nieludzki sposób zamordowany. Męczeństwo oznacza śmierć poniesioną „in odium fidei” - nienawiści zabójcy do Jezusa, do Ewangelii, do Kościoła. I tak było w przypadku Zoltana. Owa nienawiść, pozostawiająca za sobą śmierć, zniszczenie, ból, smutek, to zaiste tajemnica zła (…)

Reżim komunistyczny próbował zniszczyć wszelkie ślady losów Zoltana. Ale kłam­stwo nie może trwale pokonać prawdy. Po upadku reżimu pojawiły się szczątki dokumentów, świadectwa - światło prawdy. Męczennicy chrześcijańscy świadczą, że można oddać życie ale nie zginąć; że można zamordować z nienawiści do Jezusa, który jest prawdą i życiem, i Ewangelii ale to miłość, a nie nienawiść, przebaczenie, a nie zemsta, modlitwa a nie złość zwyciężają…

I taki testament pozostawił nam Zoltan…

 

 

27 lutego Kościół czci bł. Józefa Tous y Soler OFMCap.

 

 Urodził się 31 marca 1811 roku w Igualada w hiszpańskiej Katalonii jako dziewiąte spośród dwanaściorga dzieci małżonków Mikołaja i Franciszki. Od rodziców uczył się żywej wiary i pobożności. W wieku 6 lat, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, przyjął sakrament bierzmowania, a rok później Pierwszą Komunię św. Gdy miał 9 lat rodzina w poszukiwaniu lepszych warunków życia i pracy przeniosła się do Barcelony. Tam poznał Braci Kapucynów i rozpoznał powołanie do tego zakonu. W wieku 16 lat przyłączył się do ich wspólnoty. W czasie formacji dał się poznać jako zakonnik pobożny, posłuszny, pokorny, skupiony na modlitwie i bardzo wiernie realizujący charyzmat. Gdy miał 23 lata przyjął święcenia kapłańskie. Wkrótce potem wysłano go do klasztoru w Barcelonie.

 

Cechowała go szczera gorliwość w sprawowaniu posługi kapłańskiej, wielkie nabożeństwo do Pana Jezusa i Maryi Matki Dobrego Pasterza. W czerwcu 1835 roku, gdy z polecenia władz państwowych zamknięto klasztor, wraz ze współbraćmi, 18 dni przebywał w więzieniu w Barcelonie. Wtedy też rozpoczęło się jego tułacze życie. W ciągu następnego roku przebywał we Francji i na północy Włoch. W Tuluzie posługiwał jako kapelan Sióstr Benedyktynek od Wieczystej Adoracji, dokończył studia z teologii moralnej, uzyskał tytuł kaznodziei, angażował się w pracę duszpasterską. W 1843 roku, po 8 latach tułaczki wrócił wprawdzie do Hiszpanii, ale musiał zamieszkać w Barcelonie u swojej rodziny, gdyż klasztory ciągle były zamknięte. Posługiwał w kilku parafiach w Barcelonie. W marcu 1850 roku założył Zgromadzenie Sióstr Kapucynek Najświętszej Maryi Panny Matki Bożego Pasterza. Było ono „odpowiedzią” na nędzę materialną i moralną jakiej doświadczały dzieci i młodzież. Najważniejszymi zadaniami sióstr było nabożeństwo do Maryi, Matki Bożego Pasterza oraz nauczanie dzieci i młodzieży. Zgromadzenie rozwijało się bardzo szybko. Do końca życia służył siostrom opieką duchową.

 

Józef, gdziekolwiek rzucił go los był wierny swojemu powołaniu: był gorliwy i pobożny, zachowywał milczenie, ale z wielką miłością pochylał się nad ludzką biedą, nad zdemoralizowanymi dziećmi i młodzieżą i przychodził im z konkretną pomocą, był ubogi i zawsze posłuszny władzy kościelnej. W życiu doświadczył też oszczerstw, pomówień, niesprawiedliwości i nieżyczliwości, wszystkie upokorzenia przyjmował z podziwu godną cierpliwością. Papież Benedykt XVI ogłaszając błogosławionym o. Józefa, przedstawił go jako zakonnika bez skazy, całkowicie poświęconego wypełnianiu swojej misji na chwałę Bożą i dla dobra Kościoła; zakonnika miłującego milczenie, modlitwę i kontemplację; kapucyna pokutującego, wiernego charyzmatowi franciszkańskiemu przeżywanemu - nie ze swojej winy - poza klasztorem; kapłana troszczącego się o zbawienie dusz i szczególnie wrażliwego na potrzeby dziewcząt, chorych i ubogich, posłusznego i uległego swoim przełożonym.

 

Siostra śmierć zabrała go 27 lutego 1871 roku gdy sprawował Mszę św. Beatyfikowany był 25 kwietnia 2010 roku w Barcelonie.

28 lutego w Kościele są czczone św. Marana i Cyra.

 

Martyrologium rzymskie podaje bardzo zwięzłą informację: „Marana i Cyra, dziewice, które mieszkały w Beroa w Syrii w małym i zamkniętym miejscu bez dachu, zdecydowały w ogóle nie mieć domu, zachowując milczenie i przyjmując niezbędne pożywienie przez mały otwór w ścianie.”

 

 Biskup Teodoret z Cyru w swoim dziele „Dzieje miłości Bożej. Historia mnichów syryjskich”, poświęcił jeden rozdział tym świętym Pustelnicom. Z tego źródła dowiadujemy się, że pochodziły z arystokratycznych rodów z Berei w Syrii, (dzisiejsze Aleppo). Jako dojrzałe kobiety wyrzekły się swego bogactwa i postanowiły podjąć życie pustelnicze. Zbudowały sobie w pobliżu miasta „zagrodę”, nie był to dom, gdyż nie miał dachu. W duchu pokuty znosiły upały, zimno i wszystkie inne niedogodności. W okalającym ogrodzeniu było tylko jedno okno, przez które przyjmowały niezbędny posiłek i rozmawiały z kobietami. W pobliżu ich pustelni w małym domu zamieszkało kilka ich służących, które przynosiły im jedzenie i przysłuchiwały się ich modlitwom. Marana w okresie wielkanocnym rozmawiała tylko z kobietami, przez resztę roku trwała w milczeniu. Cyra zachowywała całkowite milczenie. Ascetki z V wieku nosiły na ciele łańcuchy tak ciężkie, że Cyra nie mogła swobodnie się poruszać. Ich ubraniem była tunika z kapturem zasłaniająca całe ciało. Swoją pustelnię opuściły dwukrotnie:

- pierwszy raz, by nawiedzić Ziemię Świętą, ta podróż trwała ok. 20 dni. W czasie drogi zachowywały surowy post, posiliły się dopiero po oddaniu czci Panu Jezusowi w kościołach jerozolimskich i po powrocie do swojej pustelni;

- drugi raz, w czasie pielgrzymki do grobu św. Tekli w Seleucji Izauryjskiej (obecnie na terenie Turcji).

 

W pustelni kilkakrotnie odwiedzał je biskup Teodoret z Cyru i jako świadek opisał ich życie ascetyczne. Z jego relacji dowiadujemy się, że od 42 lat z wielką cierpliwością podejmują bardzo surowe życie pustelnicze, „kontemplując piękno Oblubieńca, znoszą chętnie i łatwo wysiłek swego sposobu życia.”

 

Data ich śmierci nie jest znana. Święte Marana i Cyra, choć bardzo mało znane, są przykładem podejmowania umartwień i postu z miłości do Pana Jezusa. Czczone są w Kościele zachodnim i prawosławnym.

Bł. Siostra Piedad od Krzyża Ortiz czczona jest w Kościele 26 lutego.

 

Urodziła się 12 listopada 1842 roku w Bocairente Hiszpanii. Nazajutrz, na chrzcie otrzymała imię Tomasza. Była piątym z ośmiorga dzieci. Była bardzo uzdolniona. Wielkim przeżyciem był dla niej dzień Pierwszej Komunii św., otrzymała łaskę pewności powołania zakonnego, miała wtedy 10 lat. Chciała wstąpić do zgromadzenia, które prowadziło szkołę w której się uczyła, ale nie pozwolił na to jej ojciec. Wróciła do rodzinnego domu i opiekowała się ubogimi dziećmi, chorymi, potrzebującymi; prowadziła głębokie życie duchowe, szukała możliwości realizacji powołania. Dwukrotnie wstępowała do klauzurowego klasztoru karmelitanek. Odchodziła, ze względu na stan zdrowia. Gdy wyzdrowiała prosiła Pana Jezusa: „Panie Jezu jestem Twoja, chcę Ci służyć, ale powiedz gdzie”. Wyjechała do Barcelony. Doświadczyła tam wielu cierpień duchowych, ale Pan Jezus objawił jej, że oczekuje by założyła nowe zgromadzenie zakonne.

 

Po uzyskaniu pozwolenia od spowiednika i za zgodą miejscowego Ks. Biskupa, w marcu 1884 roku  założyła Wspólnotę Tercjarek Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Puebla de Soto. Tomasza przyjęła imię: S. Piedat od Krzyża. Te tereny często były zalewane przez rzekę Serugę. Siostry ofiarnie pomagały powodzianom. Wspólnota, która szybko się powiększała stanęła przed nowym wezwaniem: wybuchła epidemia cholery. Siostry  wielkodusznie pomagały chorym, założyły mały szpital. Wkrótce trzeba było kupić nowe domy, siostry zamieszkały w Alcantarilli i w Caudete. Sióstr przybywało, ale piętrzyły się konflikty. Prawie wszystkie siostry odeszły od swojej założycielki, została z nią tylko S. Alfonsa. Dla S. Piedat, było to bardzo bolesne doświadczenie. Za radą miejscowego biskupa obydwie siostry przeżyły miesięczne rekolekcje. Owocem była decyzja o założeniu nowej wspólnoty zakonnej: 8 września 1890 roku, po wielu trudnościach powstało Zgromadzenie Sióstr Salezjanek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Chciała by siostry opiekowały się sierotami, młodymi robotnicami, rozbitymi małżeństwami, chorymi i starcami, pomagając im nieść codzienny krzyż, wynagradzać za grzechy popełnione przez mężczyzn i odkrywać — jak mawiała S. Pieta — „opatrznościową miłość Ojca, objawioną w otwartym Sercu miłosiernego Jezusa rozpiętego na krzyżu”.

 

S. Pieta od Krzyża zmarła w Murcii 26 lutego 1916 roku, prości ludzie, którym służyła od razu stwierdzili, że umarła święta. W dniu beatyfikacji Jan Paweł II powiedział, że jest ona cudownym przykładem pojednania, które proponuje nam św. Paweł: „W Chrystusie Bóg jednał z sobą świat.” - Bóg prosi jednak o współpracę ludzi, aby wypełnić do końca swe dzieło pojednania - dodał Ojciec Święty. Zwrócił uwagę, że „nowa błogosławiona zgromadziła młode dziewczęta pragnące pokazać pokornym i ubogim miłość Ojca, objawioną w Sercu Jezusa i w tym celu utworzyła nową wspólnotę zakonną. Była wzorem cnót chrześcijańskich, a umiłowawszy Chrystusa, Maryję Pannę i biednych jest dla nas przykładem umartwienia, modlitwy i miłosierdzia wobec wszystkich potrzebujących.”

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl