Facebook

 

Migawki

Kontakt

 

            Pochodził z Nikozji, miasta na Sycylii i tam przeżył prawie całe swoje życie. Urodził się 5 listopada 1715 roku jako syn Filipa i Karmeli. Na chrzcie otrzymał imię Filip – tak jak jego ojciec. Ojca nie znał, gdyż zmarł miesiąc po jego narodzeniu. Matka sama wychowywała troje dzieci. Wychowywała w biedzie, ale dawała dzieciom przykład dobrego i pobożnego życia. Filip nie uczył się w szkole – tak jak większość sycylijskich dzieci, ale od najmłodszych lat pomagał, a potem pracował w warsztacie szewskim, który został po ojcu. Ich dom sąsiadował z klasztorem OO. Kapucynów, często chodził do ich kościoła. Od dziecka był bardzo pobożny, szczególnie kochał Matkę Bożą. Przyjaźnił się z zakonnikami i od dziecka bardzo chciał zostać bratem zakonnym. 8 lat prosił o przyjęcie do Zakonu, wiedział, że jako analfabeta nie będzie mógł zostać kapłanem, ale chciał być bratem zakonnym. Jego pragnienie spełniło się gdy miał 28 lat. Po krótkiej formacji, otrzymał habit i imię zakonne – Feliks. Skierowano go do pracy w rodzinnym mieście. W Nikozji przez 40 lat pełnił w klasztorze różne posługi, był kwestarzem, furtianem, ogrodnikiem, szewcem i pielęgniarzem. Jako kwestarz z wielką pokorą pukał do drzwi bogatych mieszkańców miasta i okolicznych miejscowości i prosił o jałmużnę, którą hojnie rozdawał potrzebującym. Dawał nie tylko dobra materialne, wielu ludzi, często zamożnych i wykształconych szukało rady i pomocy u Brata analfabety. Za wszystko zawsze dziękował Panu Bogu i ludziom. Ponieważ nie potrafił czytać, bardzo pilnie słuchał kazań i zapamiętywał fragmenty Pisma św., które powtarzał min. dzieciom, które katechizował napotkane na ulicach. W czasie takiej katechezy zawsze dawał dzieciom coś ze swoich dobrze zaopatrzonych kieszeni. W każdą niedzielę odwiedzał więźniów i przynosił im jedzenie. Dbał nie tylko potrzeby materialne ludzi ubogich, ale też o ich potrzeby duchowe. Gdy już u schyłku życia siły go opuszczały i nie mógł pracować jak poprzednio, pomagał chorym braciom w klasztorze.

            Brat Feliks był wielkim czcicielem Najświętszego Sakramentu, wiele godzin spędzał na adoracji. Praktykował surowe posty i pokuty. Znany był z wielkiego posłuszeństwa wobec przełożonych. Już za życia dokonywał cudów.


            Zmarł 31 maja 1787 roku w Nikozji. Beatyfikował go papież Leon XIII 12 lutego 1888 roku. 23 października 2005 roku papież Benedykt XVI dokonał jego kanonizacji. Powiedział wtedy: „Ten pokorny brat kapucyn, wybitny syn ziemi sycylijskiej, wierny najprawdziwszym wyrazom tradycji franciszkańskiej, był stopniowo kształtowany i przemieniany przez miłość Boga, przeżywaną i aktualizowaną w miłości bliźniego. Brat Feliks pomaga nam odkryć wartość małych spraw, nadających wartość życiu i uczy nas wychwytywać sens rodziny i służby braciom, ukazując nam, że prawdziwa i trwała radość, której gorąco pragnie serce każdego człowieka, jest owocem miłości.”[1]

 

[1] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-02c.php3

            Urodziła się 12 stycznia 1874 roku we wsi Nowy Wiec, w powiecie Kościerzyna na Pomorzu, jako trzecie z trzynaściorga dzieci Marcelego Wieckiego herbu Leliwa i Pauliny z Kamrowskich. Ochrzczona w dniu 18 stycznia 1874 roku w kościele w Szczodrowie otrzymała imiona Marta Anna. Ojciec gospodarował na 200 hektarowym gospodarstwie, był też działaczem społecznym. Były to czasy intensywnej germanizacji tamtych terenów, dom Wieckich był ostoją polskości, wychowywano dzieci w duchu patriotyzmu, przekazywano wartości religijne. Pielęgnowano wspólną modlitwę i czytanie pobożnych książek w języku polskim. W niedzielę po przyjściu z kościoła dzieci opowiadały usłyszane kazanie. Uczone były odpowiedzialnej pracy. Marta od dziecka miała wielkie nabożeństwo do Matki Bożej. Kiedyś na strychu u krewnych znalazła figurkę św. Jana Nepomucena. Oczyściła ją i poprosiła rodziców by umieścili ją na cokole przy ich domu, do tego Świętego też miała wyjątkowe nabożeństwo. W wieku 12 lat przyjęła Pierwszą Komunię św. Gdy tylko mogła, szła 12 km do kościoła na Mszę św., wtedy wstawała o 5 rano.

            Marta była dzieckiem prawym, dobrym, pobożnym i bardzo pogodnym. Gdy matka zaczęła chorować, na nią spadło prowadzenie domu i wychowanie rodzeństwa, dzieci miały w niej drugą mamę.

            W wieku 18 lat zrealizowała swoje pragnienie i wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytek) w Krakowie. Po rocznej formacji wystawiono jej niezbyt pochlebną opinię: „Marta Wiecka, wzrost dość duży, zdrowie dobre, ale zbyt nim zajęta. Czyta, pisze i rachuje nieźle, szyje nieźle. Charakter pyszny, lekkomyślny i szorstki w obejściu z towarzyszkami; pobożność zwykła, przeciętna. Wykazuje dobrą wolę.” Z taką opinią wysłano 19 letnią S. Martę do szpitala we Lwowie. Był to duży szpital, leczono tam 1000 chorych, pracowało w nim ponad 50 sióstr, młodsze od starszych sióstr uczyły się pracy pielęgniarskiej. Uczyła się nie tylko opatrywania ran, ale także asystowała przy badaniach i zabiegach chirurgicznych. Dała się poznać jako pielęgniarka, która służy chorym z wielkim poświęceniem, kocha ich i zależy jej na ich dobru. Po półtorarocznym pobycie we Lwowie została przeniesiona do szpitala w Podhajcach, tam szpital jeszcze nie był ukończony, a już przyjmowano chorych. Pracowała wśród nich z wielkim poświęceniem. Troszczyła się także o ich potrzeby duchowe. Po pracy w szpitalu odwiedzała chorych w ich domach, pomagała ubogim. Po 4 latach przeniesiono ją 19 października 1899 roku do Bochni, tam też, jak zawsze, ofiarnie pracowała w szpitalu. Jeden z pacjentów (chory na chorobę weneryczną) złośliwie oczernił ją o romans z innym pacjentem. W małym miasteczku była to sensacja, plotkom nie było końca, złośliwi ludzie pod drzwi klasztoru przynosili ubranka dziecięce, a nawet wózek. Uwierzyli w to wszyscy, łącznie z tamtejszym Ks. Proboszczem, za jej niewinność ręczyła tylko jej Siostra przełożona. Oszczerca przed śmiercią odwołał to, co o niej powiedział. A ona, jak zawsze, całe serce wkładała w służbę chorym. 4 lipca 1902 roku po niespełna trzech latach pracy w Bochni skierowano ją do pracy w szpitalu w Śniatyniu (na terenie dzisiejszej Ukrainy). Była już doświadczoną pielęgniarką. Często pomagała, a nawet zastępowała lekarza. Kiedyś przywieziono Rabina ze złamaną nogą. Gdy dowiedział się, że nie ma lekarza i złamaną nogą ma zająć się S. Marta, energicznie protestował, jednak musiał się na to zgodzić. Na drugi dzień domagał się, by lekarz sprawdził, czy to, co zrobiła Siostra wymaga korekty. Lekarz stwierdził, że jeżeli to robiła S. Marta, to on nie musi sprawdzać. Później Rabin pisał listy i adresował: „Święta Siostra Marta w Śniatyniu” – nie tylko on był przekonany o świętości s. Marty. Siostra oprócz tego, że pielęgnowała chorych, dbała o ich sprawy duchowe: katechizowała, prowadziła modlitwy, tych którzy mogli przyjść, zapraszała do kaplicy, konających przygotowywała na śmierć – na jej oddziale nikt nie umarł niepojednany z Bogiem. Kilku Żydów poprosiło o chrzest św. Służyła bardzo ofiarnie każdemu choremu bez względu na wyznanie czy narodowość, dla niej nie było istotne czy to był Polak czy Żyd, czy Ukrainiec, czy katolik czy prawosławny – w każdym widziała chorego, każdemu starała się pomóc. Tamtejszy Ksiądz proboszcz posyłał ją do skonfliktowanych rodzin, do ludzi, którzy przeżywali różne problemy, a ona potrafiła każdego wysłuchać i przyczynić się do pojednania, do znalezienia najlepszego rozwiązania. Zawsze delikatna, taktowna, skromna, niepozorna, uśmiechnięta i dyspozycyjna. Niespożyte siły do ciężkiej pracy pielęgniarskiej czerpała z modlitwy.

            W szpitalu w Śniatyniu należało zdezynfekować izolatkę, w której przebywała kobieta chora na tyfus plamisty, miał to zrobić młody mężczyzna – ojciec rodziny. To należało do jego obowiązków. Zastąpiła go, sama się zgłosiła do tej pracy. Była świadoma konsekwencji. Objawy choroby wystąpiły już następnego dnia. Ratowano ją wszystkimi dostępnymi sposobami cały tydzień. Do końca się modliła. Przyjęła Sakramenty święte z rąk swojego brata kapłana. Zmarła 30 maja 1904 roku w Śniatyniu w wieku 30 lat. Tam też została pochowana. Liturgii pogrzebowej przewodniczył jej brat kapłan. Przy jej grobie modlili się i modlą ludzie niezależnie od narodowości i wyznania.      

            Beatyfikacja odbyła się 24 maja 2008 roku we Lwowie.

 

            Przyszedł na świat 3 sierpnia 1901 roku w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Tam mieszkał do 9 roku życia, gdyż rodzina przeprowadziła się do Andrzejewa. W Andrzejewie, po kilku miesiącach zmarła jego matka. Naukę rozpoczętą w Andrzejewie kontynuował w Warszawie, Łomży i Włocławku. Po zdaniu matury wstąpił do seminarium duchownego we Włocławku. 3 sierpnia 1924 roku przyjął święcenia kapłańskie. Gdy święcenia kapłańskie przyjmowali koledzy z jego rocznika, on tego dnia był przyjęty do szpitala z powodu choroby. Święcenia przyjmował sam. Starszy, doświadczony zakrystianin powiedział mu przed święceniami, że z takim zdrowiem trzeba iść raczej na cmentarz niż do święceń. Mimo, że, jak sam wyznał był bardzo słaby, 5 sierpnia odprawił swoją pierwszą Mszę św. w kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze – był wielkim czcicielem Matki Bożej.

 

            W latach 1925 – 1929 kontynuował naukę na Wydziale Prawa Kanonicznego, a także Wydziale Prawa i Nauk Społeczno – Ekonomicznych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zakończone uzyskaniem doktoratu. Był wykładowcą w seminarium duchowym, publikował wiele artykułów, prowadził pracę społeczno-oświatową. Po tułaczce wojennej w lutym 1945 roku wrócił do Włocławka i zaangażował się w prace nad ponownym otwarciem seminarium.


            W 1946 roku papież Pius XII mianował go biskupem ordynariuszem diecezji lubelskiej. Jako dewizę przyjął hasło Soli Deo (Jedynemu Bogu). Dwa lata później, po śmierci kardynała Hlonda, został podniesiony do godności arcybiskupa metropolity warszawsko – gnieźnieńskiego, Prymasa Polski, a 12 stycznia 1953 roku został kardynałem.     

 

            14 lutego 1950 roku Ks. Prymas Wyszyński, jako głowa polskiego Kościoła zawarł porozumienie z władzami Polski Rzeczpospolitej Ludowej. W zamian za potępienie wciąż walczących oddziałów partyzanckich oraz uznanie nowej granicy zachodniej uzyskał zgodę na naukę religii w szkołach i działalność Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ugoda trwała krótko. 25 września 1953 roku Ks. Prymas został aresztowany. Do jesieni 1956 roku przebywał w kolejnych miejscach odosobnienia: Rywałdzie Królewskim (do 12 października 1953 r.), Stoczku Warmińskim (do 6 października 1954 r.), Prudniku Śląskim (do 26 października 1955 r.) oraz Komańczy (do 28 października 1956 r.). Podczas pobytu Ks. Prymasa w Komańczy powstał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, pomyślanych jako odnowienie ślubów lwowskich Jana Kazimierza z czasów Potopu szwedzkiego. Ponieważ kardynał Wyszyński wciąż był więziony, tekst ślubów odczytał bp Michał Klepacz 26 sierpnia 1956 roku, w obecności blisko miliona pielgrzymów, przybyłych na Jasną Górę.


            Po odzyskaniu wolności Ks. Prymas, w latach 1957 – 1966 prowadził Wielką Nowennę, która miała przygotować naród na obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Nowenna zakończyła się 3 maja 1966 roku Aktem Oddania Narodu Matce Bożej za wolność Kościoła w Polsce i na świecie.

 

            Ks. Prymas Wyszyński był aktywnym uczestnikiem obrad Soboru Watykańskiego II, podczas którego złożył na ręce papieża Pawła VI prośbę Episkopatu Polski w sprawie ogłoszenia Maryi Matką Kościoła. Prośba ta została spełniona 21 listopada 1964 roku. Był jednym z inicjatorów słynnego orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 stycznia 1965 roku (wtedy kończył swoje obrady Sobór Watykański II), w którym napisał: „udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie. A jeśli wy – biskupi niemieccy – ujmiecie po bratersku nasze wyciągnięte dłonie, wówczas dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić w Polsce nasze Milenium w sposób całkowicie chrześcijański.” Taka postawa przebaczenia (po okrucieństwie II wojny światowej) spotkała się z ostrą reakcją władz komunistycznych.

            Wobec napiętej sytuacji polityczno – społecznej w naszym kraju Ks. Prymas Wyszyński podejmował starania mające na celu łagodzenie konfliktów na linii rząd – opozycja. W latach 1980 – 1981 pełnił rolę pośrednika w negocjacjach pomiędzy władzą, a „Solidarnością”.


            Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński zmarł 28 maja 1981 roku w Warszawie, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Miał 80 lat, z których 57 przeżył jako kapłan. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją narodową.


            Przez dziesięciolecia swojej posługi Ks. Prymas Wyszyński zdołał przeprowadzić polski Kościół przez niezwykle trudne lata komunizmu. Świadectwem szacunku, na jaki zasługuje jest hołd, jaki oddał jej Jan Paweł II podczas inauguracji swojego pontyfikatu, 22 października 1978 roku: „Nie byłoby na stolicy tego Papieża – Polaka (...) gdyby nie było Twojej wiary nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twojego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, który jest związany z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem.”

 

Modlitwa

Wszechmogący, wieczny Boże, Ty dałeś Kościołowi błogosławionego Stefana, biskupa, pasterza dobrego i mężnego; spraw, za jego wstawiennictwem, abyśmy służyli tylko Tobie, Jedynemu Bogu, wiernie żyli Ewangelią i miłowali każdego człowieka. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

            Julia Maria Ledóchowska urodziła się w wielodzietnej rodzinie hrabiowskiej 17 kwietnia 1865 roku koło Wiednia. Była rodzoną siostrą bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, nazywanej matką czarnej Afryki. Julię najpierw uczono w domu, a od 9 roku życia, przez następnych 9 lat kształciła się w  renomowanej szkole dla dzieci z rodzin arystokratycznych w austriackim Sankt Polten. Dzięki atmosferze domu rodzinnego miała szczęśliwe dzieciństwo. Była wszechstronnie, jak na ówczesne warunki wykształcona: pobierała lekcje malarstwa, literatury i języków obcych, lubiła sport, jeździła konno i na łyżwach, pływała, chętnie tańczyła. Od najwcześniejszych lat doświadczała i uczyła się wzajemnej miłości, dobroci i radości. Takie wartości wyniosła z domu i weszła z nimi w dorosłe życie.

            Gdy miała 18 lat, po ukończeniu nauki w Sankt Polten, przybyła wraz z rodziną do nabytego przez ojca majątku w Lipnicy Murowanej, koło Bochni w woj. krakowskim.
            W wieku 21 lat wstąpiła do klasztoru Sióstr Urszulanek w Krakowie, przyjęła zakonne imię Maria Urszula. Wyróżniała się gorliwością w modlitwie i umartwieniach. Pracowała w internacie prowadzonym przez siostry w Krakowie. W 1904 roku jako przełożona domu kierowała internatem. Dwa lata później założyła pierwszy na ziemiach polskich internat dla studentek szkół wyższych. Swoje powołanie do wychowania młodzieży i opieki nad nią odkryła na początku pobytu w zakonie.
            W 1907 roku, na zaproszenie Ks. Konstantego Budkiewicza, proboszcza parafii św. Katarzyny w Petersburgu, wraz z dwoma siostrami wyjechała do pracy w Petersburgu. Na pracę w Rosji błogosławił jej papież Pius X. W Petersburgu objęła kierownictwo zaniedbanego polskiego internatu i liceum św. Katarzyny. Siostry nosiły tam strój świecki, gdyż władze rosyjskie nie tolerowały zakonów.

  1. Urszula nauczyła się jęz. rosyjskiego, był to warunek pracy z młodzieżą, ale też zabiegała, by kazania były głoszone w jęz. rosyjskim, zrozumiałym dla tamtejszych katolików. Przyjechała z dwoma jeszcze siostrami, ale do ich wspólnoty zgłaszało się wiele dziewcząt z Rosji. Gdy wspólnota zakonna była już samodzielna, s. Urszula przeniosła się do Finlandii, otworzyła tam gimnazjum dla dziewcząt. Podczas I wojny światowej apostołowała w krajach skandynawskich, wygłaszając odczyty o Polsce, organizowała pomoc dla osieroconych polskich dzieci. Jednocześnie nie zaniedbywała swego zgromadzenia. Pod koniec wojny rozpoczęła działalność w Danii, założyła tam również szkołę i dom opieki dla dzieci polskich.
    W roku 1920 s. Urszula wróciła do Polski. Osiedliła się w Pniewach koło Poznania, gdzie - z myślą o pracy apostolskiej w nowych warunkach - założyła zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, zwane urszulankami szarymi. Kiedy poprosiła papieża Benedykta XV o zatwierdzenie nowego zgromadzenia, otrzymała je bardzo szybko. Całe życie s. Urszuli było ofiarną służbą Bogu, ludziom, Kościołowi i ojczyźnie.    

            Umarła 29 maja 1939 roku w Rzymie, w wieku 74 lat. Tam też została pochowana. Beatyfikowana została przez św. Jana Pawła II 20 czerwca 1983 roku w Poznaniu. 18 maja 2003 roku, św. Jan Paweł II ogłosił ją świętą, uroczystość ta miała miejsce w Rzymie.

            Jest patronką dziewcząt, sierot, wychowawców.

            Wielu różnych Świętych zajmowało się wychowaniem dzieci i młodzieży, czymś specyficznym dla św. Urszuli jest radość, uśmiech. Sama była bardzo pogodna, radosna i swoje współsiostry zachęcała też do radości, także wtedy gdy nic się w życiu nie układa. To, co pisała prawie 100 lat temu, dalej jest aktualne, uniwersalne: „Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu.

            Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać - bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa. Uśmiech jest nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i wskazuje, że tam na górze bije serce Ojcowskie, które zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką.

            Ciężkie dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie prawo uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać innym w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez rozsiewanie wokoło małych promyków szczęścia i radości. Możemy to czynić często, bardzo często, darząc ludzi uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o miłości i dobroci Bożej. Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze - gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie, w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na opak - o to niełatwo! Uśmiech ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą pogodę duszy, że umiesz zapomnieć o sobie, pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.”

 

Modlitwa

Boże, Ojcze miłosierny, Ty raczyłeś powołać świętą Urszulę do naśladowania Twojego Syna, którego posłałeś na świat, aby głosił Dobrą Nowinę i dał życie wszystkim, spraw, abyśmy za jej przykładem i przez jej wstawiennictwo przyczyniali się do zbawienia naszych braci. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.[1]

 

[1] Liturgia godzin t. II, Poznań 1984, s. 1459-1461.

 

            Urodził się w 1866 roku w hrabstwie Bulemeezi na terenie Ugandy. Był synem ważnego urzędnika na dworze króla Mwangi. Zanim jeszcze trafił na dwór królewski, w wieku 15 lat, gdy odwiedził swoją starszą siostrę zachorował na ospę. Jego przyjaciel, który był katechumenem widząc, że jest ciężko chory zaczął mu głosić Dobrą Nowinę. Atanazy z zainteresowaniem słuchał Ewangelii, jednak wtedy nie przyjął jeszcze chrztu św. Gdy wyzdrowiał bardzo gorliwie poznawał religię katolicką, a gdy rozpoczął pracę na dworze króla Mwangi jego nauczycielami byli świeccy chrześcijanie: Józef Mukasa i Karol Lwanga, którzy też pracowali na dworze króla. 15 listopada 1885 roku, dzień po męczeńskiej śmierci Józefa – Atanazy wraz z kilkoma jeszcze paziami został ochrzczony przez misjonarza ks. Symeona Lourdela.

            Na dworze króla Mwangi, był odpowiedzialny za szaty i ozdoby króla, później powierzono mu funkcję skarbnika, co było dowodem wyjątkowego zaufania króla do Atanazego.

            Kiedy 25 maja 1886 roku, król wpadł w furię i zaczął prześladować chrześcijan wśród swoich paziów, Atanazy z kilkoma z nich ukrył się. Znaleziono ich, aresztowano i skazano na śmierć przez spalenie żywcem. 2 dni później wysłano do więzienia w Namugongo gdzie było rytualne miejsce wykonywania wyroków śmierci. Atanazy prosił strażników, by nie prowadzili go tak daleko, tylko zabili od razu. Dopiero po usilnych prośbach został zabity włóczniami. Miał 20 lat, gdy w obronie wiary oddał życie.

            Beatyfikowany był 6 czerwca 1920 roku w grupie 22 Męczenników z Ugandy, a kanonizowany 18 października 1964 roku.

            Św. Atanazy jest patronem kupców i biznesmenów.

 

 

 

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl