Facebook

 

Migawki

Kontakt

Józef  przyszedł na świat w ubogiej rodzinie 20 listopada 1866 roku w Santa Maria de La Paz w Meksyku. Od dzieciństwa pracował, pomagał rodzicom. W wieku 21 lat rozpoczął przygotowanie do kapłaństwa w seminarium w Guadalajarze. Wtedy też zarabiał na swoje utrzymanie. Był wyróżniającym się klerykiem. Po zakończeniu formacji 26 lipca 1896 roku  przyjął święcenia kapłańskie. Po 4 latach w 1890 roku został posłany do pracy duszpasterskiej w wiosce Zapotlanejo. Był bardzo gorliwym i oddanym kapłanem. Uczył parafian czci do Serca Pana Jezusa i Matki Bożej. Zapamiętano go jako mądrego, skromnego, pobożnego duszpasterza. Sam umartwiał się i wiele pokutował za grzechy swoje i innych. Mówił: „Lepiej jest umrzeć niż obrazić Boga”.

 

Od 1926 roku w Meksyku nasiliły się prześladowania Kościoła katolickiego. Nie wypełnił polecenia rządowego, które nakazywało kapłanom opuszczenie wiejskich parafii i przeniesienie się do miast. Nie chciał parafian pozbawić opieki duszpasterskiej. Msze św. i inne sakramenty sprawował w ukryciu, w domach prywatnych. 18 czerwca 1927 roku ktoś doniósł władzom o tym, że nadal sprawuje posługę kapłańską. Aresztowano go. Przez kilka dni był nakłaniany do wyrzeczenia się wiary. Torturowano go. Wytrwał w wierze. 21 czerwca został powieszony, ale jeszcze żywego wrzucono do dołu w którym miał być rozstrzelany. Zadano mu śmierć przez przecięcie gardła maczetą. Miał 61 lat. Jedyną jego winą było to, że był kapłanem katolickim.

 

Beatyfikowany był 22 listopada 1992 roku, a kanonizowany na Placu Świętego Piotra w Rzymie 21 maja 2000 roku. Kanonizowany był w grupie Krzysztofa Maganallesa Jary i 24 Towarzyszy. Wtedy Ojciec św. Jan Paweł II w homilii mówił min.: „Kościół w Meksyku raduje się, że może liczyć na tych nowych orędowników w niebie, którzy idąc śladami Jezusa stali się wzorami najdoskonalszej miłości. Wszyscy oddali swoje życie Bogu i braciom, ponosząc śmierć męczeńską lub poświęcając się ofiarnie służbie potrzebującym. Moc wiary i nadziei wspomagała ich w wielorakich próbach, jakim zostali poddani. Są oni cennym dziedzictwem, owocem wiary zakorzenionej na ziemi meksykańskiej. (…)

Meksykańscy Męczennicy pierwszego trzydziestolecia XX w. Większość należała do duchowieństwa diecezjalnego. (…). Nie porzucili swojej odważnej posługi, kiedy wzmogły się prześladowania na ziemi meksykańskiej, budząc nienawiść do wiary katolickiej. Wszyscy dobrowolnie i spokojnie przyjęli męczeństwo jako świadectwo swej wiary, publicznie przebaczając swoim prześladowcom. Byli wierni Bogu i wierze katolickiej, głęboko zakorzenionej w ich kościelnych wspólnotach, którym służyli, zabiegając także o ich dobrobyt materialny. Dzisiaj są wzorem dla całego Kościoła, a zwłaszcza dla społeczeństwa meksykańskiego.”

Grzegorz urodził się 16 września 1625 roku w Wenecji jako najstarszy spośród 4 braci. Ród Barbarigów należał do najbogatszych, starych, patrycjuszowskich rodzin weneckich. Wychowaniem synów zajmował się ojciec, gdyż matka zmarła, kiedy Grzegorz miał zaledwie kilka lat. Ojciec kształtował synów bardziej przykładem chrześcijańskiego życia niż słowem. Codziennie modlił się do Matki Bożej. Często bywał na Mszy świętej także w dni powszednie. Przystępował do sakramentów w każdą niedzielę, co wtedy było rzadkością.

 

Do pierwszej Komunii świętej przystąpił gdy miał 10 lat. Za przykładem ojca co niedziela przystępował do sakramentów św. do spowiedzi i Komunii św. Ojciec zadbał o jego wszechstronne wykształcenie w zakresie filozofii i literatury, języka łacińskiego i greckiego, muzyki. Uczył się matematyki, astronomii, geografii i kartografii, studiował Pismo święte, historię Kościoła. Czytał z wielkim zainteresowaniem książki św. Franciszka Salezego. Był bardzo zdolny i chciał być możliwie wszechstronnie wykształcony. Studia w Padwie uwieńczył doktoratem – z prawa rzymskiego i kościelnego w wieku 30 lat. W wieku 35 lat przyjął święcenia kapelańskie. Papież Aleksander VII, który go poznał gdy przed laty pełnili misję dyplomatyczną, wezwał go do Rzymu na swego doradcę.

 

Wkrótce wybuchła w Rzymie epidemia dżumy. Grzegorz na własną prośbę, został mianowany przewodniczącym najbiedniejszej dzielnicy miasta, Zatybrza. Bardzo sprawnie zorganizował pomoc chorym, szczególnie troszczył się o bezradnych starców i dzieci. Osobiście opiekował się chorymi i grzebał umarłych.

 

Po ustaniu zarazy w 1657 roku, papież mianował go biskupem Bergamo na północy Włoch. Swoją posługę tam rozpoczął od rekolekcji u księży Jezuitów. Zapoznał się z życiorysem św. Karola Boromeusza i chciał naśladować go w pracy duszpasterskiej. Zatroszczył się o dobrych kapłanów, zreorganizował formację seminaryjną dla kleryków, wprowadził comiesięczne spotkania dla kapłanów, w czasie których nie tylko omawiano sprawy duchowe, ale też wspólnie się modlono, zorganizował dom rekolekcyjny dla księży. Proponował kapłanom dobrą lekturę duchową. Osobiście odwiedzał parafie w diecezji, katechizował dzieci w ich dialekcie – tak by go rozumiały, i wprowadzał konieczne zmiany w parafiach.

 

W roku 1660 papież Aleksander VII mianował biskupa Grzegorza kardynałem. Teraz zwiększył jeszcze swoją gorliwość apostolską. Troszczył się o wzrost duchowy zakonników i zakonnic. Po 4 latach w 1664 roku Aleksander VII mianował kardynała Grzegorza biskupem Padwy. Z całym apostolskim zaangażowaniem podjął pracę w nowej diecezji. Korzystając z doświadczenia zaczął znowu od troski o kapłanów: wprowadził comiesięczne spotkania kapłańskie i wspólne, doroczne rekolekcje. Starał się być zawsze do dyspozycji swoich kapłanów, dbał o ich potrzeby. Przygotowywał kapłanów do podjęcia pracy misyjnej w krajach muzułmańskich. Rozpowszechniał wśród młodzieży i dorosłych katechizmy. Do pomocy dobierał sobie odpowiednich ludzi. Wprowadził kursy dokształcające dla inteligencji, co było wówczas czymś zupełnie nowym. Popierał prasę katolicką. Wielokrotnie był wzywany do Rzymu, gdzie szukano u niego rady.

 

Po 40 latach posługi biskupiej (7 lat w Bergamo i 33 lata w Padwie) zmarł 18 czerwca 1697 roku. W roku 1761 beatyfikował go papież Klemens XIII, w 1960 roku kanonizował go papież Jan XXIII.

Urodziła się 30 stycznia 1883 roku w Gorlitz nad Nysą Łużycką, w mieszczańskiej, średnio zamożnej, niereligijnej rodzinie żydowskiej, mieli poglądy liberalne. Rodzina przeniosła się do Berlina, a po kolejnych kilku latach do Szwajcarii. W wieku 20 lat zaczęła studiować germanistykę na Uniwersytecie w Zurychu, a dodatkowo słuchała wykładów z filozofii. Wtedy uświadomiła sobie, że dążenie do doskonalenia się  jest sensowne tylko wtedy, gdy celem doskonałości jest Bóg. Miała 24 lata, gdy poślubiła absolwenta wydziału technicznego Aleksandra Burjana – Węgra z pochodzenia Żyda, zamieszkali w Berlinie.

 

W rok później ciężko zachorowała i 9 października 1908 z objawami kolki nerkowej trafiła do katolickiego szpitala św. Jadwigi w Berlinie. Mimo usilnych starań lekarzy, stan jej zdrowia pogarszał się. W Wielkim Tygodniu 1909 roku była umierająca. Nagła poprawa zdrowia nastąpiła w poranek Niedzieli Wielkanocnej. Postawa katolickich sióstr pracujących w szpitalu i wiedza filozoficzna, którą zdobyła w czasie studiów, nagłe uzdrowienie i działanie łaski Bożej przyczyniły się do tego, że 11 sierpnia 1909 roku przyjęła chrzest w Kościele katolickim.

 

Małżonkowie przenieśli się do Wiednia. Nawiązała tam kontakt z miejscowymi kołami katolickimi, chciała służyć Panu Bogu i ludziom. Musiała czynić to w ograniczonym zakresie, gdyż spodziewała się dziecka, a była osłabiona przez chorobę. Lekarze mocno sugerowali aborcję. Nie zgodziła się. 27 sierpnia 1910 urodziła córkę Elżbietę. Znowu otarła się o śmierć, musiała przebywać w szpitalu.

Po kilku latach podjęła pracę charytatywną, planowała założenie żeńskiej wspólnoty zakonnej, która będzie pomagała potrzebującym. Dzięki wielkim zdolnościom organizacyjnym była w stanie pogodzić prowadzoną na wielu płaszczyznach i pochłaniającą wiele czasu działalność charytatywną, a później także polityczną, z życiem osobistym.

Dom Burjanów często odwiedzali przedstawiciele świata gospodarki i polityki. Dla Hildegardy oznaczało to życie w dwóch całkowicie różniących się od siebie środowiskach: żony dyrektora generalnego dużego przedsiębiorstwa oraz obrończyni osób uciśnionych i pozbawionych praw. Walczyła z pracą zarobkową dzieci i o równouprawnienie kobiet. Wtedy wiele kobiet wykonywało pracę chałupniczą w domach, pracowały też dzieci.

 

13 grudnia 1912 roku założyła w Wiedniu Stowarzyszenie Chrześcijańskich Chałupniczek. Dla jego członkiń organizowała wielkie zamówienia, z pominięciem pośredników, co zwiększyło zarobki kobiet. Jednocześnie otrzymały one zasiłki porodowe, chorobowe, na wypadek śmierci oraz ochronę prawną, a także możliwość dokształcania i szkoleń. Hildegarda piętnowała pracę dzieci, które pracowały z matkami. 14-godzinny dzień pracy nawet sześciolatków był wówczas czymś normalnym. Tę tanią siłę roboczą wykorzystywały całe gałęzie przemysłu, gdyż istniejące ustawy o ochronie dzieci nie podlegały żadnej kontroli. W kwietniu 1914 powołała w Wiedniu organizację „Matek pracujących w domu”. Dzięki swoim zdolnościom potrafiła zdobyć sobie współpracowników w  tym dziele.
W latach 1918-20 działała także w życiu politycznym. Początkowo była radną miejską w Wiedniu, gdy w 1919 kobiety austriackie po raz pierwszy skorzystały z czynnego i biernego prawa wyborczego, weszła do powstającego na nowo „niemiecko-austriackiego Zgromadzenia Narodowego” jako pierwsza kobieta z partii chrześcijańsko-społecznej. Mówiono o niej że jest sumieniem parlamentu. Głęboka religijność nie pozwoliła jej zamykać oczu na nędzę szerokich rzesz społeczeństwa, Hildegarda starała się też zapobiegać przestępczości wśród nieletnich i prostytucji.


W czasie niespełna dwuletniej działalności parlamentarnej podjęła liczne inicjatywy: wnioskowała o rozszerzenie ochrony państwa nad matką i dzieckiem i domagała się zatrudnienia przez kasy chorych „opiekunek domowych” dla położnic. W sektorze oświatowym starała się o większe możliwości nauki dla kobiet i uzupełniania przez nie wykształcenia. Domagała się też podwyższenia budżetu na szkolnictwo dla dziewcząt oraz zrównania w prawach kobiet i mężczyzn pełniących służbę państwową.


Bodaj największą jej zasługą było uchwalenie „ustawy o pomocach domowych” – była to pierwsza regulacja prawna, określająca warunki pracy i płacy tej grupy zawodowej. Min. z  powodu postępującej choroby wycofała się z czynnego życia politycznego

 

4 października 1919 Hildegarda Burjan założyła apostolską wspólnotę sióstr „Caritas Socialis” (CS), stawiającą sobie za zadanie szeroko pojętą pomoc społeczną. Hasłem nowego zgromadzenia były słowa św. Pawła: „Miłość Chrystusa przynagla nas”. Przepełnione miłością do Chrystusa i podążając Jego śladami siostry miały być do dyspozycji ludzi, którzy – wychodząc z najtrudniejszych sytuacji życiowych – uczyli się wierzyć w tę miłość. Siostry potrzebne były przede wszystkim do opieki nad zagrożoną młodzieżą i nad początkującymi prostytutkami. Hildegarda kierowała się myślą, żeby tym grupom z marginesu społecznego udzielić takiej pomocy, która pozwoli im powrócić do normalnych warunków życia.

 

W 1924 roku zgromadzenie otworzyło dom dla samotnych matek. Było to rewolucyjne przedsięwzięcie, gdyż w społeczeństwie panował pogląd, że taki ośrodek będzie „tylko wspomagał niemoralność”. Wkrótce jednak inicjatywa sióstr zyskała akceptację społeczną. Miejskie ośrodki pomocy zwracały się do Hildegardy, prosząc, by jej siostry zajmowały się pracą w najtrudniejszych środowiskach, gdzie nikt nie chał pracować.
Przyszła błogosławiona reaktywowała też misję dworcową i organizowała miejsca zamieszkania dla bezdomnych kobiet, co w czasach szerzącej się biedy i bezrobocia było niezbędne. Dzięki sile przekonywania potrafiła co pewien czas uzyskiwać na swoje projekty wsparcie finansowe również od instytucji państwowych.

W 1926 roku Caritas Socialis otworzyła pierwsze placówki zagraniczne: w Berlinie i Monachium i w ówczesnej Czechosłowacji. Hildegarda mogła tam rozwinąć te działania, które w Austrii napotkały na opór, a mianowicie pomoc w opiece nad rodzinami. „Powierzyłam «Caritas Socialis» Bogu i to On będzie nadal prowadził to dzieło” - mówiła na łożu śmierci.
Hildegarda była jednocześnie przełożoną nowej wspólnoty zakonnej, żoną, jednego z największych przemysłowców w ówczesnej Austrii, i matką, co było czymś wyjątkowym w życiu konsekrowanym.


Pragnęła pozostawić po sobie trwały ślad, wiec rozpoczęła budowę kościoła w Wiedniu. Obok świątyni miał powstać ośrodek socjalny, co w owych czasach było ideą niezwykłą. Gdy umierała budowę dopiero rozpoczynano. Zmarła 10 czerwca 1933 roku w wieku 50 lat. Zgodnie z jej wolą, na jej grobie na Cmentarzu Centralnym w Wiedniu umieszczono napis: „Tobie, Panie, zaufałem, nie zawiodę się na wieki”.

 

„Można stać się świętym w polityce. Hildegarda Burjan to pierwsza beatyfikowana kobieta wybrana demokratycznie do parlamentu. Decydująca dla świętości jest wiarygodność, która rodzi się z konsekwencji życia z wyznawaną wiarą. Życie musi być tożsame z tym, w co się wierzy. Nic nie jest tak jasnym świadectwem wiary, jak życie i przekonujące działanie. Niewątpliwie to sprawiało, że Hildegarda była przekonująca. Głosiła Ewangelię przede wszystkim czynem. Dziś mówi się dużo o nowej ewangelizacji. Myślę, że beatyfikacja Hildegardy Burjan przychodzi tu w porę, by wskazać, że sednem jest działanie. Hildegarda to chrześcijanka przekonująca bez wielu słów dlatego, że działa. W naszych czasach musimy się nauczyć na nowo, co to znaczy być uczniami. A do tego nie trzeba teorii, ale wzorów, osób mówiących przez fakty. Co dziś znaczy być uczniem Chrystusa? Wystarczy spojrzeć na Hildegardę: oto co znaczy być chrześcijaninem!” – powiedział ks. kard. Schönborn w czasie jej beatyfikacji 29 stycznia 2012 roku.

15 czerwca wspominamy bł. Albertynę Berkenbrock, męczennicę.

 

Albertyna Berkenbrock urodziła się 11 kwietnia 1919 roku w osadzie São Luís, w pobliżu miasta Imaruí, w stanie Święta Katarzyna w Brazyli. Została ochrzczona po 2 tygodniach, a bierzmowana - gdy miała 6 lat. Pierwszą Komunię św. przyjęła w wieku 9 lat. Albertyna wychowała się w pobożnej rodzinie. Jej przodkowie przybili tam z północnych Niemiec. Chętnie pomagała rodzicom w domu i w gospodarstwie. Już w dzieciństwie nauczyła się modlić z wielką pobożnością. Miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej i do św. Alojzego Gonzagi.

 

W szkole Albertyna była wzorową uczennicą, nawet dorośli podziwiali jej dojrzałość duchową i moralną. W domu, gdy dokuczało i drażniło ją rodzeństwo, a miała ośmioro rodzeństwa -  nigdy nie odpowiadała złośliwie na zaczepki. Zawsze była cierpliwa, wyrozumiała, uprzejma. Była szczęśliwa, gdy bawiła się z najbiedniejszymi dziećmi i dzieliła się z nimi chlebem. Bawiła się też z afrykańskimi dziećmi, co nie było wtedy powszechne. W domu była szczególnie kochana przez dzieci pracownika, zatrudnionego przez jej ojca – Afrykańczyka Maneco Palhoça. Albertyna często dawała jedzenie nie tylko jego dzieciom, ale też jemu samemu.

 

Pewnego dnia, gdy Albertyna szukała cielęcia, które się zgubiło, natknęła się na 32 letniego Maneco. Zapytała o cielę, wskazał zły kierunek, aby zwabić ją do ustronnego miejsca. Nieświadoma jego zamiarów doszła do małego lasku. Już czekał na nią. Była przerażona. Poinformował ją o swoich zamiarach. Sprzeciwiła mu się stanowczo. Wściekły, rzucił ją na ziemię, broniła się zaciekle, więc chwycił za włosy i poderżnął gardło nożem. Maneco próbował ukryć zbrodnię. Przyszedł do jej domu i powiedział, że znalazł jej ciało, oskarżył Jana Candinho o jej zabicie, ten zapewniał o swojej niewinności. Ludzie stali się podejrzliwi, ponieważ, za każdym razem gdy podchodził do ciała Albertyny Maneco, to sączyła się krew z rany na szyi. Po dochodzeniu przyznał się do dwóch innych morderstw, ale nie do zabicia Albertyny. Był sądzony i skazany na dożywocie. W więzieniu przyznał się współwięźniom, że zamordował Albertynę, bo uniemożliwiła mu próbę gwałtu.

 

Albertyna zginęła w obronie czystości 15 czerwca 1931 roku. Miała 12 lat.

 

Ks. Kard. José Saraviva Martins w homilii podczas Mszy św. beatyfikacyjnej 20 października 2007 roku celebrowanej w rodzinnej Brazylii przedstawił sylwetkę duchową i przesłanie jej męczeństwa: „Regularna spowiedź, Eucharystia w której uczestniczyła wytrwale, Komunia przyjmowana z miłością, były jej zwykłymi drogami w nadzwyczajnej wędrówce ku świętości. Jeden dzień, który zapamiętała spośród wielu innych, jako najszczęśliwszy ze swojego życia, to dzień Pierwszego Spotkania, ze swoim Boskim Oblubieńcem w sakramencie Eucharystii – dzień Pierwszej Komunii św. Swemu Oblubieńcowi była później całkowicie wierna i Jemu całkowicie oddana. W środowisku prostym i chrześcijańskim swojej rodziny, Albertyna dorastała pomagając rodzicom i formując się do życia w pełni i w prawdzie. W tym życiu owoc świętości dojrzał szybko, nieoczekiwany, delikatny i cenny.”

Barnaba znaczy «Syn Zachęty» lub «Syn Pocieszenia» (por. Dz 4, 36). Był Żydem. Pochodził z Cypru. Osiedlił się w Jerozolimie, nie był apostołem, ale był jednym z pierwszych, którzy przyjęli chrześcijaństwo po zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Bardzo wielkodusznie sprzedał posiadaną ziemię, a uzyskane za nią pieniądze oddał apostołom na potrzeby Kościoła (por. Dz 4, 37).

 

Aby dalej mówić o św. Barnabie, trzeba powiedzieć o św. Pawle, który był zawziętym wrogiem chrześcijan, prześladował ich, wtrącał do więzienia. Paweł pod Damaszkiem przeżył swoje nawrócenie, wiadomość o tym dochodziła do chrześcijan w Jerozolimie, ale nie dowierzali mu, nie ufali, dalej się bali Pawła: „Paweł jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: «Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana?»  A Paweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku. Po upływie dłuższego czasu Żydzi postanowili go zgładzić. Paweł dowiedział się o ich zamiarach. A strzegli bram we dnie i w nocy, aby go zgładzić. Uczniowie więc spuścili go nocą w koszu na sznurze przez mur i wyprawili. Kiedy przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów, i opowiedział im, jak w drodze [Paweł] ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie. Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili Pawła do Cezarei i wysłali do Tarsu.” (Dz 9, 20-30). Barnaba poręczył za Pawła, zaświadczył, że jest chrześcijaninem, że jest godny zaufania. Podał mu rękę.

 

Z Jerozolimy „Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę [wiernych] dla Pana. Udał się też do Tarsu, aby odszukać Pawła. A kiedy [go] znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami. (Dz 11, 22 – 26). Można sobie wyobrazić 2 kapłanów, którzy tak zgodnie pracują w jednej parafii, że tam w Antiochii ludzie nawali uczniów Pańskich – chrześcijanami – Chrystusowymi.

 

Z Antiochii Barnaba był posłany do miast na Cyprze i na terenie dzisiejszej Turcji. Barnaba zabrał ze sobą Pawła do pomocy w głoszeniu Dobrej Nowiny – Ewangelii poganom. Po zakończeniu tej misji obaj wrócili do Jerozolimy.

 

Po pewnym czasie planowali znowu wyprawę  misyjną, i wtedy się pokłócili: Barnaba chciał zabrać ze sobą swojego krewnego Marka, ale Paweł sprzeciwił się temu. Doszło między nimi do tak ostrego konfliktu, że się rozdzielili Paweł udał się do Likaonie, a Barnaba z Markiem na Cypr, w rodzinne strony Barnaby.

 

Papież Benedykt XVI tak komentował ten spór: „Również między świętymi pojawiają się różnice zdań, niezgoda i kontrowersje. Fakt ten wydaje mi się pokrzepiający, pokazuje bowiem, że święci «nie spadają z nieba». Są takimi ludźmi jak my i mają także skomplikowane problemy. Świętość nie bierze się z tego, że człowiek nigdy się nie pomylił, nie zgrzeszył. Świętość może wzrastać dzięki zdolności do nawrócenia i skruchy, gotowości, by rozpoczynać na nowo, a zwłaszcza dzięki zdolności do pojednania i przebaczenia. I tak Paweł, który w stosunku do Marka był raczej cierpki i surowy, w końcu znów się z nim zszedł. Św. Paweł w ostatnich listach — do Filemona oraz Drugim do Tymoteusza — właśnie o Marku mówi «mój współpracownik». Tak więc świętymi stajemy się nie dlatego, że nigdy nie pobłądziliśmy, ale dzięki zdolności pojednania i przebaczenia. Wszyscy możemy nauczyć się tej drogi świętości."

 

W każdym razie Barnaba wraz z Markiem wyruszył w drogę na Cypr (por. Dz 15, 39) ok. 49 r. Tradycja podaje, że św. Barnaba był na Cyprze ukamienowany przez pogan, którzy nie chcieli przyjąć wiary chrześcijańskiej.

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl