Facebook

 

Migawki

Kontakt

24 czerwca wspominamy św. Teodgarda, prezbitera.

 

Zachowała się o nim tylko informacja, że pochodził z Turyngii, ze  środkowych Niemiec, z rodziny rycerskiej. Studiował teologię w Anglii, najprawdopodobniej w klasztorze benedyktyńskim. Przyjął święcenia kapłańskie i został kapelanem króla Olafa II Norwegii (późniejszego świętego męczennika). Gdy król Olaf II zginął 29 lipca 1030 roku, Teodgard udał się do Vendyssel w Danii i tam ewangelizował ludność pogańską. Jako misjonarz zbudował pierwszy drewniany kościół. Stolica biskupia w tym mieście założona była w 1065 roku.

 

Zmarł ok. 1065 roku.

Zenobiusz Kowalik urodził się 18 sierpnia 1903 roku w greckokatolickiej, biednej, ale bardzo religijnej rodzinie chłopskiej we wsi Iwaczów Górny w okręgu tarnopolskim, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Miał jeszcze dwie siostry. Przed wstąpieniem do klasztoru był nauczycielem szkoły podstawowej w rodzinnej wiosce. Znany był z wielkiej uczciwości, nigdy nie zgadzał się na kompromisy w sprawach wiary. Realizując swoje dziecięce marzenie zrezygnował z pracy w szkole, zrzekł się spadku po rodzicach i w wieku 22 lat wstąpił do Zgromadzenia Księży Redemptorystów w obrządku wschodnim. Po rocznym przygotowaniu złożył pierwsze śluby zakonne. Na studia filozoficzno-teologiczne wysłano go do Belgii.

 

Po powrocie na Ukrainę, 9 sierpnia 1932 roku otrzymał święcenia kapłańskie. 4 września w rodzinnej wiosce odprawił swoją pierwszą Mszę św. Na pamiątkowym obrazku napisał: „O Jezu, przyjmij mnie ze świętą Ofiarą Twojego świętego Ciała i Krwi. Przyjmij ją za święty Kościół, za moje Zgromadzenie i moją Ojczyznę ”. Po święceniach ks. Zenobiusz wraz z biskupem Mikołajem Czarneckim (przyszłym błogosławionym), również redemptorystą, udał się do pracy na Wołyń. Wnosił dużo radości w życie wspólnoty. Jego piękny śpiew, przekonywujące kazania i wielka gorliwość apostolska przyczyniały się do nawrócenia wielu osób. Był wielkim czcicielem Najświętszej Maryi Panny, w kazaniach mówił o Jej Matczynym Wstawiennictwie, każde kazanie kończyło się modlitwą lub pieśnią do Matki Bożej. To pociągało ludzi do Boga.

 

Po kilku latach pracy na Wołyniu ks. Zenobiusz zamieszkał w domu zakonnym w Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsk). Tam prowadził misje święte w mieście i okolicznych wioskach. Przed okupacją sowiecką w 1939 roku. Ks. Zenobiusz został przeniesiony do Lwowa, powierzono mu troskę o sprawy materialne klasztoru, ale angażował się też w duszpasterstwo. W każdą niedzielę w jednym z kościołów, we Lwowie lub na przedmieściach głosił Słowo Boże. O sprawach wiary i życia chrześcijańskiego mówił prosto i komunikatywnie, jego nauczanie było tak przekonywujące, że zachęcało ludzi do spowiedzi św. i zmiany życia. Był też cenionym spowiednikiem. Ludzie lgnęli do niego, gdyż udzielał im tak potrzebnego wówczas wsparcia duchowego. Większość duszpasterzy działała w konspiracji, on - otwarcie. Piętnował ateizm rozpowszechniany przez bolszewików. Takie kazania wywierały wielkie wrażenie na wiernych, ale słuchali ich też wrogowie Kościoła. Kiedy go ostrzeżono, odpowiedział: „Jeśli taka jest wola Boża, chętnie przyjmę śmierć, ale jako kaznodzieja nigdy nie będę fałszywym prorokiem”.

 

Jedno z ostatnich kazań wygłosił w Tarnopolu w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 1940 roku. Słuchało go około dziesięć tysięcy wiernych przybyłych na święto. Kilka miesięcy później władze radzieckie postanowiły go zlikwidować. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, a mimo to, głosił kazania w czasie Nowenny przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia Maryi. W nocy z 20 na 21 grudnia 1940 roku agenci NKWD przybyli do klasztoru, aby go aresztować. Opuszczając wspólnotę, ks. Zenobiusz ze łzami w oczach poprosił swojego przełożonego o błogosławieństwo, rozgrzeszenie i odważnie poszedł z funkcjonariuszami do czekającej ciężarówki. Mimo poszukiwań współbracia dopiero w kwietniu 1941 roku dowiedzieli się, że ks. Zenobiusz jest przetrzymywany w osławionym więzieniu „Brygidki”. W celi o wymiarach 4,20 x 3,50 m przebywało 32 więźniów, bez łóżek, krzeseł i ławek. W ciągu 6 miesięcy był 28 razy przesłuchiwany i ciężko torturowany. Mimo to, tam też głosił Słowo Boże, przewodniczył modlitwom, prowadził katechezy, spowiadał, pocieszał, podnosił na duchu i oczywiście żartował. Cieszył się szacunkiem współwięźniów.

 

W czerwcu 1941 roku, gdy wojska niemieckie rozpoczęły atak na Lwów, funkcjonariusze sowieckich organów bezpieczeństwa nie mogąc zabrać ze sobą więźniów i nie chcąc ich uwolnić, zaczęli ich rozstrzeliwać. Pamiętano kazania ks. Zenobiusza o ukrzyżowanym Chrystusie, enkawudziści ukrzyżowali go na oczach współwięźniów, przybijając do ściany korytarza więziennego. Rozpruto jego brzuch i włożono martwe dziecko.

 

W czasie Mszy św. beatyfikacyjnej 25 Męczenników we Lwowie Ojciec święty powiedział min.: „Podobnie jak ziarno zboża wpadłszy w ziemię obumiera, aby dać życie kłosowi (por. J 12, 24), tak i oni złożyli w ofierze swoje życie, aby Boża niwa obrodziła obficiej nowym żniwem. (…) Wspierani łaską Bożą, przeszli oni aż do końca drogą zwycięstwa. Ta droga prowadzi przez przebaczenie i pojednanie, a po ofierze Kalwarii wiedzie do promiennego blasku Paschy.”

 

27 czerwca 2001 roku Ojciec Święty, podczas Mszy św. celebrowanej we Lwowie, beatyfikował ks. Zenobiusza.   

 

Modlitwa

O mój Boże! Z głębi mojej duszy kłaniam się Twemu bezgranicznemu Majestatowi. Dziękuję Ci za łaski i dary, którymi obdarowałeś Swojego wiernego Sługę, Błogosławionego Męczennika Zinowija Kovalika. Proszę Cię, abyś uwielbił go także na ziemi. Proszę Cię, abyś obdarzył mnie łaską (podać intencję) w Twoim Ojcowskim miłosierdziu, o co z pokorą modlę się do Ciebie.
Amen.

23 czerwca wspominamy św. Tomasza Garnet’a, prezbitera i męczennika.

 

Urodził się ok. 1574 roku w Southwark pod Londynem w znanej i bogatej rodzinie. Jego ojciec był gorliwym katolikiem. Naukę rozpoczął w Horsham, ponieważ szkoły katolickie, gdy nasiliło się prześladowanie Kościoła w Anglii, przekazano protestantom, z kilkoma kolegami udał się do Hiszpanii i Francji, by kontynuować naukę. Dwukrotnie był rozpoznany jako katolik, aresztowany, uciekał z aresztu, a po pokonaniu wielu trudności ukończył seminarium duchowne w Valladolid w Hiszpanii i tam w 1599 roku przyjął uświęcania kapłańskie. Miał ok. 25 lat. Zdecydował wrócić do Anglii, by w swojej ojczyźnie głosić Słowo Boże, udzielać sakramentów świętych ludziom pozbawionym kapłanów, lub mających bardzo trudny dostęp do kapłanów, gdyż ci, w czasie trwania prześladowania Kościoła, albo się ukrywali, albo opuścili kraj lub zostali zamordowani.

 

W 1605 roku, mimo iż ukrywał się pod innym nazwiskiem, został aresztowany. Torturami chciano od niego wydobyć zeznania przeciwko jego wujowi Henrykowi Garnet’owi – prowincjałowi jezuitów w Anglii. Przesłuchania trwały 7 miesięcy. Mimo, że niczego mu nie udowodniono 10 lipca 1606 roku umieszczono go na statku z 46 innymi kapłanami, wywieziono do Flandrii i zagrożono śmiercią, gdyby wrócili. Skazano go na dożywotnią banicję. Udał się do Leuven w Belgii, tam został przyjęty do nowicjatu jezuickiego. We wrześniu 1607 roku kolejny raz wrócił do Anglii. Po 6 tygodniach został rozpoznany jako kapłan i zdradzony. Ponieważ nie chciał uznać króla Anglii jako zwierzchnika Kościoła, został skazany na powieszenie na słynnym Drzewie Tyburn w Anglii. Przed wykonaniem wyroku śmierci powiedział, że dziś jest najszczęśliwszym człowiekiem żyjącym na świecie. Za wierność Kościołowi oddał życie 23 czerwca 1608 roku.

 

Beatyfikowany był w 1929 roku, a kanonizowany 25 października 1970 roku przez papieża Pawła VI.

24 czerwca czcimy św. Jana Chrzciciela, męczennika.

 

Urodził się pół roku przed narodzeniem Pana Jezusa. Jego rodzicami byli Zachariasz – kapłan w świątyni jerozolimskiej (w Starym Testamencie kapłani mieli swoje rodziny) i Elżbieta. Narodzenie Jana, Anioł zapowiedział jego ojcu Zachariaszowi, gdy ten pełnił służbę kapłańską w świątyni w Jerozolimie. Zachariasz był tak zdziwiony, a nawet przestraszony widzeniem Anioła i zapowiedzią narodzenia syna Jana, że bardzo się wystraszył, nie mógł w to uwierzyć i poprosił Anioła Gabriela o znak. Otrzymał znak: Anioł powiedział, że znakiem będzie to, że będzie niemy. I tak się też stało. Zachariasz ze świątyni wyszedł niemy (Łk 1, 5-25). Zachariasz i Elżbieta byli pobożnymi ludźmi, ale ich cierpieniem było to, że byli już starzy, a nie mieli dziecka. Tak po ludzku trudno się dziwić, że Zachariasz nie chciał uwierzyć słowom Anioła, ale Anioł przyszedł do niego właśnie po to, żeby mu objawić rzeczy Boże, niezwykłe, nadzwyczajne.

 

Pół roku później Anioł Gabriel zwiastował Maryi to, że będzie Matką Zbawiciela i powiedział jej, że jej krewna Elżbieta, poczęła 6 miesięcy temu (Łk 1, 26-38). Maryja pospiesznie poszła by odwiedzić swoją brzemienną krewną Elżbietę. Pokonała ok. 120 km., prawdopodobnie przyłączyła się do jakiejś karawany kupieckiej by dojść do miejscowości Ain Karim, położonej w górach, w której mieszkali Zachariasz i Elżbieta. Elżbieta bardzo ucieszyła się z odwiedzin Maryi i wyznała, że z radości poruszyło się dzieciątko w jej łonie. Maryja usługiwała Elżbiecie ok. 3 miesięcy. Gdy Elżbieta urodziła syna, po 8 dniach zeszli się sąsiedzi i krewni i chcieli mu nadać imię jego ojca Zachariasza, (taki był zwyczaj, najstarszy syn otrzymywał imię ojca) wtedy Elżbieta stanowczo zdecydowała: Jan będzie mu na imię (Jan – Bóg jest miłosierny). Wszyscy się zdumieli. Pytali na migi Zachariasza, on na tabliczce napisał: Jan będzie mu na imię. Natychmiast rozwiązał się język Zachariaszowi, zaczął mówić. Wysławiał Boga, który spełnił obietnicę, Zachariasz zaczął śpiewać z radości o swoim synu: „A ty, dziecię zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi, Jego ludowi dasz poznać zbawienie przez odpuszczenie grzechów (…). By oświecić tych, co w mroku cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki skierować na drogę pokoju.” (por. Łk 1, 68-79).

 

Jan gdy dorósł przebywał na pustyni (Łk 1, 80). Okrywał się ubraniem z sierści wielbłądziej, na biodrach miał pas skórzany, żywił się szarańczą i miodem leśnym. W pewnym momencie swojego życia Jan na pustyni Judzkiej nauczał ludzi, którzy tłumnie do niego przychodzili, wzywał ich do nawrócenia, do tego by nie grzeszyli, do pokuty, ogłaszał nadejście Zbawiciela, nastanie królestwa niebieskiego (Mt 3, 1-12; Mk 1, 2-8). Wśród tłumu, który przychodził, przyszedł też Pan Jezus i prosił o chrzest. Jan się wzbraniał, gdyż wiedział, że jest Zbawicielem, ustąpił na wyraźną prośbę Pana Jezusa. Ochrzcił Pana Jezusa. Po chrzcie Pan Jezus natychmiast wyszedł z wody, ukazał się nad nim Duch Boży i słyszany był głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.” (por. Mt 3, 13-17; Mk 1, 9-11). Jan uważany był za proroka, mędrca, miał swoich uczniów, niektórzy z nich zostali uczniami Pana Jezusa.

 

Jan mówił sam o sobie: „Jam głos wołającego na pustyni” (J 1, 23). O Panu Jezusie powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi». (…) «Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. (…) Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym». (J 1, 29- 34). Pan Jezus powiedział m.in. o Janie Chrzcicielu: „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11,11).

 

Działalność Jana Chrzciciela została niespodziewanie przerwana. Tetrarcha Herod Antypas rozstał się ze swoją żoną, a za żonę wziął sobie Herodiadę, żonę swojego brata. Żył z bratową. Prawo żydowskie zabraniało takiego związku. Jan Chrzciciel upominał go z tego powodu, Herod chętnie go słuchał, ale niczego w życiu nie zmienił. „Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.” (Mk 6, 18-20). Herod w dniu swoich urodzin wydał ucztę dla swoich dworzan, dostojników, wojskowych. W czasie uczty zaczęła tańczyć Salome - córka Herodiady, czyli jego bratanica i równocześnie przybrana córka. Tańczyła tak, że Herod przysiągł dać jej czego tylko zapragnie, nawet połowę swojego królestwa. Nie wiedziała czego może chcieć, to była kilkunastoletnia dziewczynka. Poszła do matki by się poradzić. Herodiada wykorzystała okazję, kazała jej poprosić o głowę Jana Czciciela. „A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie. (Mk 6, 26-29; Mt 14, 1-11). Jan Chrzciciel był więziony i zginął w twierdzy Macheront, była to jedna z twierdz w żydowskim systemie obronnym.

 

Jan Chrzciciel był poprzednikiem Pana Jezusa, ostatnim prorokiem Starego Testamentu, był wyznawcą Pana Jezusa, mimo, że niektórzy myśleli, że to on jest Mesjaszem, wskazywał na Pana Jezusa, sam usuwał się na drugi plan. Był nie tylko wyznawcą, ale męczennikiem – oddał życie za wartości, które głosił. Powiedział prawdę w oczy i za prawdę poniósł śmierć. Św. Jan Chrzciciel, jest bardzo znanym świętym, czczonym w całym Kościele, jest patronem m.in. abstynentów i skazanych na śmierć.

 

Modlitwa

Boże, Ty powołałeś świętego Jana Chrzciciela aby przygotował Twój lud na przyjście Chrystusa Pana, udziel Twojemu Kościołowi daru radości w Duchu Świętym i skieruj dusze wszystkich wiernych na drogę zbawienia i pokoju. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Urodził się ok. 353 roku w Bordeaux [Bordo]. Pochodził z bogatej, francuskiej rodziny arystokratycznej, jego ojciec był urzędnikiem cesarskim. Otrzymał staranne wykształcenie. W wieku dwudziestu kilku lat udał się do Włoch, gdzie został namiestnikiem regionu Kampania. Rezydował w mieście Nola, często modlił się tam przy grobie męczennika św. Feliksa. Gdy miał ok. 25 lat poślubił bardzo bogatą Terazję z Hiszpanii. Byli bardzo szczęśliwym małżeństwem, jednak to szczęście przerwała śmierć jedynego syna, który zmarł wkrótce po urodzeniu. Złamany bólem zwrócił się do Boga. Uspokojenia szukał w modlitwie, lekturze Pisma św., medytacji. Napisał wtedy min.: „Człowiek bez Chrystusa jest tylko prochem i cieniem”.

 

Był już prawie 40 letnim mężczyzną gdy przyjął chrzest w rodzinnym mieście we Francji. Poznał min. św. Ambrożego z Mediolanu i młodego wtedy św. Augustyna oraz św. Marcina – ci współcześni mu Święci też przyczyniali się do utwierdzenia go w wierze. Za zgodą żony sprzedał ogromny majątek i zdecydowali się prowadzić życie zakonne w Noli blisko grobu św. Feliksa. Temu Świętemu zawdzięczał uwolnienie go od zarzutu bratobójstwa. Żyli jak brat i siostra. Pieniądze przeznaczyli na wybudowanie świątyni ku czci św. Feliksa i klasztoru, który częściowo był przeznaczony dla ubogich. Sam dla siebie był bardzo surowy, wymagający, pościł, pokutował, a przy tym był bardzo pogodny i radosny,  był hojny dla ludzi ubogich i potrzebujących. Mimo, że sprzeciwiał się temu, w 409 roku został biskupem w Noli. Zostawił po sobie bogatą korespondencję i traktaty teologiczne.

 

Nie zrezygnował z poezji którą uprawiał całe życie, zmienił tylko tematykę, teraz czerpiąc natchnienie z Ewangelii opiewał tajemnice wiary i życie Pana Jezusa. Napisał: „Dla mnie jedyną sztuką jest wiara, a Chrystus moją poezją.” Z Ewangelii czerpał światło do życia. Bronił swoich wiernych przed najazdami Wandalów. Przygotowywał ich na najazd wroga, zapewniał, że najskuteczniejszą obroną jest post i modlitwa. Gdy już był stary i słaby zaprosił okolicznych kapłanów i biskupów, odprawił z nimi wspólnie Mszę św. pożegnał się z nimi, pocieszył ich i umarł w 431 roku w Noli. Miał ok. 78 lat.

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl